Mamy jesień, minął właśnie piękny wrzesień i choć zatoki powoli dają o sobie znać, to przyznam, że jest pięknie! Październik zapowiada się zachęcająco i mam nadzieję, że te ciepłe dni utrzymają się jak najdłużej. We wrześniu przeczytałam 6 książek. Na szczególną pochwałę zasługuje kolejna książka Anny McPartlin, która jest bardzo emocjonalna i prawdziwa. Przyznam, że romantyczno-erotyczny "Manhwore" także bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Wyczekiwany "Załącznik" nie był zły, choć lekko rozczarowujący i nudnawy...
PRZECZYTANE WE WRZEŚNIU:
1. Anna McPartlin - GDZIEŚ TAM W SZCZĘŚLIWYM MIEJSCU - 9/10
2. Jørn Lier Horst - SZUMOWINY - 7/10
3. Mia Sheridan - BEZ WINY - 7/10
4. Agnieszka Lingas-Łoniewska - JESTEŚ MOJA DZIKUSKO - 7/10
5. Katy Evans - MANHWORE, tom 1 - 8/10
6. Rainbow Rowell - ZAŁĄCZNIK - 6/10
FOTO WRZESIEŃ:
Kolorowa jesień:) Uwielbiam tę moc koloru!
Spacer i szukanie kasztanów do jesiennych dekoracji. Niestety znalazłam tylko jeden, bo dzieciaki już prawie wszystkie wyzbierały:)
Mini stosik wrześniowy, dwie książki już za mną:)
W kuchni też jesień, papryczki są piękne, ale oczywiście niejadalne.
Kolejne kolory przyszły za sprawą urodzinowych balonów dla koleżanki z pracy. Bawiły się nimi trzy pokolenia, wspomniana koleżanka, jej rodzice i ich wnuczka.
Greccy idą na imprezę:)
A może KULINARNY kryminał? Czemu nie, niedługo zabieram się za lekturę:)
W tym miesiącu kiepsko u mnie ze zdjęciami jedzenia, ponieważ albo wyskakuje mi duży cukier po tym co lubię, albo mi się nie chce jeść. Dodatkowo mam anemię, stąd pietruszka i burak, żeby się troszkę "podleczyć". Szczerze powiedziawszy nie mogę już patrzeć na buraki!
Za to czarna kawa to cudowny i niezastąpiony widok. Nigdy mi się nie znudzi, a sam zapach naturalnej kawy pobudza do życia.
Sok z aronii i buraki, buraki, buraki w trzech smakach... Oczywiście wiecie, że nie zjadłam tego wszystkiego na raz, ale miło, że mąż się postarał :)
I na koniec, wyszukane gdzieś w czeluściach internetu SPOSOBY NA JESIEŃ :) Trzymajcie się ciepło!
Ładne zdjęcia, wynik czytelniczy też niczego sobie :)Dziś gdy jechałam odwiedzić moją mamę przyglądałam się kolorom jesieni - faktycznie jest to chyba najładniejsza pora roku :)
OdpowiedzUsuńPięknie jest, tylko te mgły rano są takie "oblepiające".
Usuń"Załącznik" czytałam kiedyś w oryginale. Nierówna książka, w dużej części nieciekawa. Ale główny bohater był słodki ;)
OdpowiedzUsuńLincoln był jak niepodlewany kwiat, ale treść faktycznie nierówna:(
UsuńAle narobiłaś mi apetytu!! :) "Gdzieś tam, w szczęśliwym miejscu" bardzo mi się podobało, a "Bez winy" rozczarowało mnie niestety. Powodzenia w październiku!
OdpowiedzUsuńPiękna książka McPartlin, ciekawe kiedy kolejna, pozdrowienia:):):)
UsuńJesteś lepsza o jedną książkę :D ja przeczytałam 5 i faktycznie wrzesień był dobrym miesiącem dla mnie :)
OdpowiedzUsuńByłam pewna, że przeczytałam 5, ale doliczyłam się 6 :) Pozdrawiam :)
UsuńU Ciebie jak zawsze pięknie kolorowo :) Tylko z tym kasztanem coś biednie... Buraki lubię, ale bez przesady hihi - pozostaje mi trzymać kciuki, by pomogły.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie ten kulinarny kryminał a najwyżej ocenionej przez Ciebie książki nie znam.
Miłego października!
Dziękuję, starałam się sfotografować wszystko z kolorem, żeby troszkę ożywić jesień wszystkim czytelnikom. Bardzo sensowne i prawdziwe są te książki McPartlin, serdecznie polecam:) Na tych burakach to ja daleko nie zajadę hehe, ale zobaczymy jak to będzie:D Miłego kochana;*
UsuńUwielbiam jesień i wszystkie kolory które ujawniają się w parkach, czy lasach :) U mnie wrzesień był trochę słaby czytelniczo ale październik będzie lepszy - to na pewno :)
OdpowiedzUsuńJest pięknie, choć u mnie akurat dziś deszczowo. Miłego październikowego czytania:)
UsuńAle kolorowo u ciebie :-)
OdpowiedzUsuńTrzeba się jakoś ratować na tę nadchodzącą jesień, u mnie dziś tak ponuro za oknem ;o
UsuńMam chrapkę na książkę "Bez winy" i "Załącznik" też czytałam :)
OdpowiedzUsuńJa dziś mamie podrzuciłam BEZ WINY, bo ona lubi Sheridan:)
UsuńBardzo lubię Twoje podsumowania :) i jak kolorowo!
OdpowiedzUsuńJest mi przemiło, dziękuję :):):):):):):):)
UsuńWłaśnie, muszę sobie nazbierać kasztanów. Inspirujące zdjęcia.
OdpowiedzUsuńDziękuję, też muszę jeszcze wyruszyć na kasztany jak pogoda dopisze:)
UsuńPiękne fotki:)Do buraków mam obrzydzenie od czasu, gdy musiałam je jeść w ciąży, żeby zwiększyć poziom żelaza;p Powodzenia:)
OdpowiedzUsuńDokładnie dlatego je jem i także już mam obrzydzenie. Ogólnie przed ciążą kochałam buraki, a teraz mi po prostu nie smakują:(
UsuńBuraki w trzech smakach :D :D :D padłam :)
OdpowiedzUsuńPiekna jesień nam się zdarzyła, ale już dzisiaj jest tak okropnie, że aż mi się chce płakać. Nie tylko z powodu czarnego protestu :(
Niby masz wybór, ale jednak to buraki, buraki iiiii buraki heheh :)
UsuńEj no weź, jesień jest trochę smutna, ale długa i musimy jakoś przeżyć. Ja się na razie trzymam, ale nie wiem jak będzie dalej, przewiduję, że ciężko i z ubraniami i ogólnie;( Chyba się w styczniu z domu nie ruszę ;D
Jak zawsze piękne zdjęcia :D Te papryczki są boskie!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać lektury "Bez winy" :D
Pozdrawiam cieplutko!
houseofreaders.blogspot.com
To są fajne kwiaty, bo małe, kolorowe i nie wymagają dużo opieki, tylko wody i słońca:)
UsuńBuziaki:*
Dzięki Twojemu blogowi ciężko wpaść w jesienną depreche :P U Ciebie zawsze tak ślicznie i kolorowo :D
OdpowiedzUsuńDziękuję:* Zapraszam jak najczęściej:)
UsuńPiękne jesienne zdjęcia. Ależ Ci ładnie te papryczki w doniczkach rosną. Gratuluję wyniku :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, pozdrawiam Gosiu:)
Usuń,,Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu" też przeczytałam. Migawki z września super:)
OdpowiedzUsuńWspaniała książka, jestem zachwycona:)
UsuńDziękuję i pozdrawiam:):)
Jak zwykle piękne zdjęcia u Ciebie! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podobają :)
UsuńŚciskam;):):)
Same miłe rzeczy czytałaś :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, nie mam za bardzo na co narzekać:)
UsuńPozdrawiam:)
kurcze no! Trzeci raz piszę komentarz.. coś mnie Twój blog nie polubił...
OdpowiedzUsuńNo dobrze, więc powtórzę, przepiękne zdjęcia jesieni! idzie się zakochać, naprawdę :)
Co do buraków, ja kocham buraki i kiedy miałam anemię byłam szczęśliwa, że trzeba było jeść codziennie, bo inaczej domownicy się buntowali ;) A ja mogę jeść i jesć i się nie znudzą:) Więc głowa do góry, buraki fajne są:) no szpinak też, ostatnio pokochałam szpinak:)