środa, 28 września 2016

"ZAŁĄCZNIK" - Rainbow Rowell

Autor: Rainbow Rowell 
Tytuł: ZAŁĄCZNIK
Wydawnictwo: Harper Collins
Liczba stron: 416
Data wydania: 14.09.2016


Po przeczytaniu subtelnej i dla mnie niebanalnej "Fangirl" oraz młodzieżowej, mądrej i wzruszającej "Eleonorze i Parku", miałam ogromną chęć na kolejną powieść Rowell. "Załącznik" zapowiadał się wyjątkowo dobrze, gdyż fabuła dotyczy korespondencji wysyłanej prywatnie w czasie pracy. Myślę, że nie ma co ukrywać faktu, iż temat ten jest wielu osobom doskonale znany. Obecnie w większości firm można praktycznie bez ograniczeń "brykać" po internecie, korzystać z poczty, bądź z facebooka, co jest oczywiście przez niektórych pracowników nadużywane.

W najnowszej powieści Rainbow Rowell poznajemy 29-letniego Lincolna, który jest "administratorem bezpieczeństwa danych", a prościej mówiąc jego aktywność polega na czytaniu e-maili swoich współpracowników i wysyłanie im upomnień w razie nadużywania internetu w celach innych niż służbowe. Lincoln nie znosi swojej pracy, czuje się trochę jak podglądacz i generalnie nie ma za wiele obowiązków, w związku z czym czas wlecze mu się niemiłosiernie. Dodatkowo praca tylko i wyłącznie w popołudniowo-nocnych godzinach chyba nikomu jeszcze nie wyszła na zdrowie. Pewnego dnia chłopak trafia na prywatną korespondencję dwóch przyjaciółek, prowadzoną oczywiście w czasie pracy. Beth i Jennifer nie mają pojęcia, że ktoś czyta ich prywatną korespondencję i świetnie się przy tym bawi. Lincoln wie, że powinien wysłać dziewczynom upomnienie, ale ich rozmowy umilają mu szary dzień pracy i chłopak czuje się tak, jakby w końcu miał przyjaciół.

Czas akcji to przełom milenijny, który zagrażał komputerom na przełomie 1999 i 2000 roku. Na okładce, ani nigdzie w opisie nie figuruje taka informacja, więc wyobraziłam sobie czasy współczesne, a w nich super nowoczesne firmy, szalone, prywatne e-mailowe rozmowy, biurowe ploteczki i rodząca się w tle miłość. Niestety dostałam dwie 28-latki, czyli jakby nie patrząc młode dziewczyny, których rozmowy brzmiały jakby tych lat miały co najmniej 40... Lincoln, czyli nasz łowca e-maili również jest specyficznym bohaterem. Przystojny, ale nieświadomy swoich wdzięków, samotny, nieśmiały, mieszkający z nadopiekuńczą matką. Pod wpływem jednego komplementu rozkwitł niczym dawno nie podlewany kwiat. Mimo, iż wielu 30-letnich facetów w tych czasach dalej mieszka z mamusiami, Lincoln świetnie wpasował się w klimat książki. 

W ogólnym rozrachunku książka jest całkiem przyjemna, ciepła i miła w odbiorze. Akcja toczy się wolno i niestety momentami wieje nudą. Nie wiem czy moja ocena wynika z tego, że mam z czym porównać powyższą książkę, czy po prostu coś z tym czasem akcji nie "zagrało". Było dobrze, ale mogło być lepiej. Postacie były miłe i realne, ale mogły być bardziej wyraziste. Wiem, że to nie jest koniec mojej przygody z Rainbow Rowell, tym bardziej, że niedługo dostępna będzie jej kolejna książka pod tytułem "Nie poddawaj się". Jest to tytuł związany z książką "Fangirl", która zebrała słabe recenzje, a mi osobiście szalenie się podobała. Jak więc widzicie, ile osób, tyle opinii. O tym, czy chcecie przeczytać "Załącznik" musicie zdecydować sami. 

poniedziałek, 26 września 2016

Book Tour - "JESTEŚ MOJA DZIKUSKO" - Agnieszka Lingas-Łoniewska


Autor: Agnieszka Lingas-Łoniewska
Tytuł: JESTEŚ MOJA DZIKUSKO 
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 03.02.2016

Agnieszka Lingas-Łoniewska to jedna z najpoczytniejszych i najpopularniejszych polskich autorek. Wiem, co mówię, bo już dwa lata z rzędu miałam okazję obserwować niebotyczne kolejki, w których ustawiali się fani podczas Warszawskich Targów Książki. W tym roku najnowsza powieść pisarki rozchodziła się z prędkością światła. Mimo tej szalonej popularności autorki dotąd nie udało mi się przeczytać żadnej jej książki, a napisała ich naprawdę sporo. Wystarczy przejrzeć jej dorobek na stronie "Lubimy czytać". Jak to często ostatnio u mnie bywa, z pomocą przyszedł mi zorganizowany przez Cyrysię i jej LITERACKI ŚWIAT Book Tour. Tym razem nie przegapiłam swojej szansy. Przegapiłam za to coś innego, ale o ty później...

"Jesteś moja dzikusko" to (jeśli dobrze liczę) 21 powieść w dorobku Pani Agnieszki. Ukazała się w tym roku kalendarzowym, a po niej pojawiły się na rynku wydawniczym jeszcze trzy inne, nowsze tytuły. Autorka pisze więc szybko, poza tym prowadzi blog, na którym recenzuje powieści innych autorów, prowadzi fanpejdż na facebooku, uczestniczy w wielu spotkaniach autorskich.

Jeśli chodzi o samą powieść naprawdę ciężko mi napisać sensowną recenzję. Nie dlatego, że książka była zła, wręcz przeciwnie, była wciągająca i do "połknięcia" w jeden wieczór, ale zawierająca niewiele wątków. Jest to historia dwojga młodych ludzi pochodzących z różnych środowisk, których połączyła niesamowita namiętność. Główny tematem jest trudna, młodzieńcza miłość Natalii i Antka, oraz próby rozbicia tego związku przez wiele zawistnych osób. Miłość tę zaakceptowali rodzice chłopaka, którzy przysposobili Natalię po tym, jak jej matka umarła. Wiem, że to nic zdrożnego w obecnych czasach, ale zdziwił mnie luz z jakim matka Antka przyjęła do wiadomości informację, że jej dzieci są w związku. Tak wiem, że Natalia nie była jej prawdziwą córką, ale tak właśnie była traktowana. Trochę niekomfortowa sytuacja, biorąc pod uwagę fakt, że wszyscy mieszkali pod jednym dachem. Bohaterów nie polubiłam jako młodych ludzi, za to w późniejszym wieku byli naprawdę fajni i takich wolę ich zapamiętać. 

Wracając do tego co przegapiłam. Otóż przegapiłam swoją szansę na wygranie i zapoznanie się z innym tytułem Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. W Book Tourze wzięła udział naprawdę duża liczba chętnych i ja, jako ostatnia czytająca osoba zapomniałam o tym, aby włożyć do środka pocztówkę i wziąć udział w losowaniu "Piętna Midasa", czyli tytułu, który w tym roku zdominował WTK. Szkoda, bo myślę, że trzeba przeczytać zdecydowanie więcej niż jedną książkę pisarki, aby wyrobić sobie o niej zdanie. A Wy jakie książki Pani Agnieszki lubicie najbardziej? Poniżej zdjęcie wędrującej książki wraz z dołączonymi kartkami. 


Jednocześnie chciałam Was serdecznie zaprosić na stronę CYRYSI, gdzie aktualnie trwają zapisy na kilka bardzo fajnych wędrujących książek. Jednocześnie zaznaczam, że w tych akcjach nie zawsze trzeba posiadać swoją stronę z recenzjami. Czasem wystarczy być stałym czytelnikiem bloga Cyrysi, bądź posiadać konto na stronie Lubimy czytać, no i oczywiście być uczciwą osobą, bo na tym głownie opiera się idea całej akcji. Pozdrawiam i zachęcam:)

piątek, 16 września 2016

Przedpremierowo - "BEZ WINY" - Mia Sheridan


Autor: Mia Sheridan 
Tytuł: "BEZ WINY" 
Liczba stron: 384 
PREMIERA: 28 wrzesień 2016 
Wydawnictwo: Otwarte

"Bez winy" to opowieść o zdesperowanej dziewczynie, która wpada na jeden ze swoich "bardzo złych pomysłów" i składa dziwną propozycję obcemu chłopakowi. Nie za bardzo wiadomo o co chodzi? Tak, ale jeśli to przemyślicie, dojdziecie do starych jak świat wniosków - jeśli nie wiadomo o co chodzi, to na pewno chodzi o pieniądze. A jakie pieniądze może proponować bezdomna 22-latka człowiekowi z więziennym wyrokiem? Czy złożona propozycja odmieni losy obojga?

Jestem fanką Mii Sheridan i lubię bohaterów, których tworzy. Jednak w powyższej powieści Kira i Grayson początkowo doprowadzali mnie do szału. Te ich drobne złośliwości i ośli upór zaczynały robić się męczące. Na szczęście jak tylko zdałam sobie z tego sprawę, akcja zmieniła bieg i okazało się, że zarówno szalona Kira jak i gburowaty Grayson mają dobre, mądre oblicza i szlachetne serca. Wśród mieszkańców winnicy poznajemy także innych wspaniałych ludzi, jak choćby parę starszych służących, którzy są światłością tego miejsca i w podupadłej rezydencji tworzą prawdziwy dom. Spotkamy tu także ograniczonego umysłowo Virgila, któremu, nie zważając na jego ułomności, Grayson daje pracę, pomimo, iż pracownika generalnie nie potrzebuje.

Podupadła winnica, czyli de facto miłosne gniazdko naszej pary, tworzy bardzo fajny klimat powieści. Zaniedbany majątek Graysona jest niezwykle klimatyczny, urokliwy oraz swoiście intymny i swojski. Podobnie jak w poprzedniej powieści Sheridan, akcja toczy się w małej miejscowości, w której niewielka lokalna społeczność zna się od lat. Jest to dobre miejsce, a raczej scena, gdzie dokładnie widać jak roznoszą się plotki oraz jakie konflikty toczą się pomiędzy mieszkańcami. 

W mojej opinii najnowsza powieść Mii Sheridan jest bardzo dobra, choć niestety nie tak, jak absolutnie urzekające "Bez słów". Nadal jednak pozostaje przyjemną, ciepłą lekturą, utrzymaną w bardzo podobnym, poruszającym serca klimacie. Jeśli lubiliście książkę "Bez słów" to "Bez winy" jest pozycją obowiązkową na Waszej liście. Romantyczna, uczuciowa, sentymentalna i do tego ta klimatyczna winnica, ach, coś pięknego. Zdecydowanie polecam.

Książkę przed premierą możecie zamówić tutaj: bit.ly/BezWiny

Moja ocena: 7/10

niedziela, 11 września 2016

"SZUMOWINY" - Jorn Lier Horst

Autor: Jorn Lier Horst 
Tytuł: SZUMOWINY 
Cykl: William Wisting (tom 6) 
Seria: Mroczny zaułek 
Liczba stron: 400 
Wydawnictwo: Smak Słowa
Premiera: 14.09.2016



Skandynawskie kryminały zawsze przyciągają mnie ze zdwojoną mocą. Być może ma to związek z położeniem geograficznym i umiejętnościami autorów do snucia wątków nie tylko kryminalnych, ale też społeczno-obyczajowych. Bliskość morza i niezwykle malownicze opisy miasteczek, w których dzieje się akcja znacząco podwyższają jakość owych kryminałów. Nie inaczej było z najnowszą powieścią Horsta, którego z pewnością będę musiała dodać do listy ulubionych autorów. 

"Stavern w samym środku lata: fale wyrzucają na brzeg odciętą lewą stopę w bucie do biegania. Potem następną. I jeszcze jedną. Łącznie cztery lewe stopy w ciągu jednego letniego tygodnia. Cztery odrąbane stopy stanowią jądro tej zdumiewającej zagadki, w której ważną rolę odgrywają również skazani mordercy, ludzie ginący bez wieści, tajna organizacja stay-behind oraz ogromne ilości niezarejestrowanej broni. Rozpoczynając nowe dochodzenie, inspektor William Wisting zawsze zastanawia się, dokąd zaprowadzi go kolejne śledztwo. Nie domyśla się jednak, że ta sprawa zmusi go do zakwestionowania najbardziej fundamentalnych zasad pracy policjanta." 


Powieściowe miasteczko Stavern 

"Szumowiny" są piątą wydaną w Polsce powieścią autora. W każdej z nich głównym bohaterem jest komisarz William Wisting. Wdowiec, ojciec dorosłych bliźniąt. Książka oznakowana jest jako tom 6, natomiast wcześniej wydane tomy mają numery 9,8,7,10 w dokładnie takiej kolejności. Dlaczego tak jest? Nie mam zielonego pojęcia, wiem jednak, że są to oddzielne powieści i można je czytać w dowolnej kolejności. Z taką sytuacją spotkałam się już wcześniej czytając kryminały Faye Kellerman, również wydawane w różnych konfiguracjach i poza kolejnością. 

"Szumowiny" to pierwsza czytana przeze mnie książka autora i jednocześnie bardzo wciągająca. Nie miałam wrażenia, że się gubię lub, że coś mnie ominęło, a właśnie tego najbardziej się obawiałam. Treść jest bardzo spójna, życie prywatne komisarza również zostało przyzwoicie wyjaśnione. Uwielbiam takie połączenia, gdzie w malowniczym, uroczym miasteczku zdarzają się tak okropne zbrodnie. Wyrzucona na brzeg stopa w sportowym bucie z resztkami skóry i ścięgien oraz krążące nad nią mewy w słoneczny dzień - to wszystko działa na wyobraźnię. Zagadka jest skomplikowana i sięga bardzo dalekiej przeszłości. Jednocześnie autor porusza temat bogacenia się Norwegii w czasie niemieckiej okupacji. Czytelnik musi się zastanowić czy niektóre złe czyny można usprawiedliwić kodeksem moralnym. 

Podsumowując, polecam serdecznie fanom skandynawskiego kryminału. Sama z pewnością sięgnę po kolejne tomy przygód komisarza Wistinga, bo bardzo odpowiada mi styl i wiarygodność powieści, którą stworzył Jorn Horst. 

Moja ocena: 7/10

środa, 7 września 2016

"GDZIEŚ TAM W SZCZĘŚLIWYM MIEJSCU" - Anna McPartlin



Autor: Anna McPartlin
Tytuł: GDZIEŚ TAM W SZCZĘŚLIWYM MIEJSCU
Liczba stron: 400
Wydawnictwo: Harper Collins
Data wydania: 31.08.2016


Każdy z nas ma swoje szczęśliwe miejsce. Takie do którego ucieka chcąc pozbyć się trosk i zmartwień. Czasem jest to miejsce, które tworzymy sami w naszych myślach, a czasem prawdziwa kryjówka, o której istnieniu wiemy tylko my. Jeremy Bean, bohater najnowszej powieści Anny McPartlin także miał swoje szczęśliwe miejsce. Gdzie ono było i gdzie Jeremy jest teraz? Tę wzruszającą i trudną historię postanawia opowiedzieć nam jego matka Maisie. Zaczynamy!

Kiedy rok temu na rynku pojawiła się pierwsza powieść autorki pod tytułem "Ostatnie dni Królika", nie sądziłam, że tak bardzo podbije moje serce. Poprzeczka ustawiona była bardzo wysoko i cieszę się, że kolejna książka jest i pozostanie mi równie bliska jak osławiony "Królik".

Maisie Bean to kobieta po przejściach. Wiele lat tkwiła w chorym związku z mężczyzną, który znęcał się nad nią fizycznie i psychicznie. Znosiła to dzielnie, jeśli w ogóle można to tak ująć, ale kiedy któregoś dnia mąż-kat prawie ją zabił i dodatkowo złamał rękę ich wspólnemu dziecku czara goryczy się przelała. Maisie odeszła. Teraz jej sytuacja nadal nie jest kolorowa. Praca na dwa etaty, brak pieniędzy, chora matka i dwójka dorastających dzieci - codzienna proza życia samotnej matki. Jednak Maisie Bean zupełnie jak bohaterka poprzedniej książki Mia Hayes, ma coś w sobie. Wiele przeszła, ale nie użala się nad sobą, wręcz przeciwnie. Choć sama nie ma grosza przy duszy pomaga innym, jest współczującą, dobrą i pozytywnie szaloną kobietą. Anna McPartlin naprawdę umie stworzyć bohatera idealnego, takiego, po poznaniu którego sami chcemy być lepszym człowiekiem. 

Historia rodziny Beanów jest trudna, ale okraszona realizmem. Znajdziemy tu wiele emocji, są chwile trudne, wzruszające, wesołe i smutne. Narracja naprzemienna z perspektywy wszystkich członków rodziny pozwala nam wczuć się w ich codzienne życie. Bardzo podobały mi się rozdziały pisane z perspektywy babci Bridie, chorującej na demencję starczą. Tylko Anna McPartlin mogła ująć w słowa to co działo się w głowie staruszki i co przeżywała powoli tracąc kawałek siebie. 

"Gdzieś tam w szczęśliwym miejscu" to kolejna wspaniała powieść autorki. Moim zdaniem ma wymiar ponadczasowy i uniwersalny, bo porusza nadal aktualne i bardzo kontrowersyjne problemy społeczne. Wzruszająca, smutna, ale na swój pokręcony czasem ironiczny sposób, pełna emocji i życiowych spraw. Daje nadzieję, że gdzieś tam są ludzie podobni do Maisie, Jeremy'ego i Bridie, którzy przeczytają tę książkę i odkryją w niej cząstkę własnej historii. Książkę, która przypomni im, że gdzieś tam, każdy z nam ma swoje szczęśliwe miejsce. Jestem zachwycona, oczarowana i kolejny raz wzruszona powieścią Anny. Serdecznie polecam i czekam na kolejne książki McPartlin.


Moja ocena: 9/10


sobota, 3 września 2016

BOOK TOUR - "OGNISTY POCAŁUNEK" - Jennifer L. Armentrout

Autor: Jennifer L. Armentrout, 
Tytuł: OGNISTY POCAŁUNEK, tom 1
Cykl: Mroczne żywioły
Liczba stron: 496
Wydawnictwo: FILIA
Data wydania: 09.03.2016



Jeszcze raz witam Was we wrześniu, który na razie jest wyjątkowo łaskawy. U mnie upał, nie mogę nawet posiedzieć na podwórku. Dziś zapraszam na recenzję książki "Ognisty pocałunek", która trafiła do mnie dzięki Magdzie z Książkowych Wyliczanek. Magda zorganizowała Book Tour, czyli akcję, którą bardzo lubię. Wędrująca książka to inicjatywa, w której często biorę udział, dlatego, że mogę przeczytać tytuły, których z różnych powodów nie chcę sobie kupić, bądź nie jestem do końca przekonana do treści.

Jeśli chodzi o autorkę "Ognistego pocałunku" jest mi ona doskonale znana, ale pod pseudonimem J. Lynn. Tak czy siak, jest to ta sama osoba, tym razem publikująca pod prawdziwym nazwiskiem. "Ognisty pocałunek" kusił mnie zawsze, a moje obawy skupiły się na tym, czy książka nie jest za bardzo młodzieżowa jak na mój wiek. Okazało się, że jest, ale mimo tego świetnie się bawiłam. 

Layla nie jest człowiekiem, choć stara się żyć jak normalna nastolatka. Jest pół gargulcem i pół demonem, co sprawia, że obie te nacje mają ją za dziwadło. Brak poczucia przynależności i historii rodzinnej sprawia, że Layla jest samotna i niepewna siebie. Przyjaźni się z Zaynem, ale wie, że chłopak nigdy nie zwiąże się z kimś takim jak ona. Dodatkowo nie może marzyć o miłości i pocałunkach, ponieważ aura ludzka działa na nią wyjątkowo niedorzecznie. Ludzkie dusze ją kuszą, wołają i proszą aby je... zjadła. Dokładnie tak... wysączyła, wessała, pochłonęła, jakkolwiek to brzmi. Layla posiada też pewne umiejętności, dzięki którym może mieszkać pod dachem pełnokrwistych gargulców, ale od pewnego czasu nie czuje się tam jak w rodzinie. Kiedy demon Roth ratuje jej życie, dziewczyna musi się zastanowić kim tak naprawdę jest i komu może zaufać.

Pierwsze skojarzenie jakie nasunęło mi się podczas lektury to podobieństwo Rotha do Jace'a  z Darów Anioła. Tak samo cyniczny, sprytny, uroczy i przystojny. Jeśli go lubiliście to Roth także przypadnie Wam do gustu. No i tylko on mógł wymyślić Zaynowi ksywkę "KAMIENIAK", co wyjątkowo mnie rozśmieszyło. Roth jest postacią, która moim zdaniem zdecydowanie napędza tę powieść. Kiedy się pojawia jest mrocznie i niebezpiecznie, a zarazem zabawnie.

Gargulce to stworzenia, o których nie miałam jeszcze przyjemności czytać, więc jest to oczywisty plus powieści. Książki z gatunku paranormal romance  powstają jak grzyby po deszczu i nic w tym dziwnego, bo są bardzo popularne. "Ognisty pocałunek" znakomicie wpasował się w ten schemat. Czyta się lekko, przyjemnie i beztrosko. Powieść na jeden wieczór, relaksuje i zdecydowanie poprawia humor. 

Osobiście lektura "Ognistego pocałunku" skłoniła mnie do refleksji nad tym dlaczego jedne "paranormale" podobają mi się bardziej, inne średnio, a jeszcze inne wcale. Oto moje wnioski. Okazało się, że w moim przypadku nie ma to nic wspólnego z wiekiem, a z czasem, w którym toczy się akcja. Im dawniejsze, okrutne i krwawe czasy, bez dostępu do najnowszych technologii tym lektura jest dla mnie ciekawsza. Nie ma dla mnie wtedy znaczenia czy bohater ma 17, 20, czy 40 lat. Choć "Ognisty pocałunek" toczy się w czasach współczesnych, jest tam kilka odniesień do starych wierzeń i legend. 

Książkę polecam osobom, które mają chęć na relaks i dobrą zabawę, a także dla fanów serii Dary Anioła. Ja niedługo zabieram się za kolejną część i mam nadzieję na więcej piekła, ognia i demonów!

Moja ocena 7/10


czwartek, 1 września 2016

ŻEGNAM SIERPIEŃ:)


PRZECZYTANE W SIERPNIU:

1. Victor Dixen - FOBOS, tom 1 - 8/10
2. Elvira Menéndez - W SERCU OCEANU - 7/10
3. Andrzej Sapkowski - WIEŻA JASKÓŁKI, tom 4 - 9/10
4. E.L. James - GREY, tom 1.5 - 4/10
5. Jennifer L. Armentrout - OGNISTY POCAŁUNEK, tom 1 - 7/10

Nadszedł czas pożegnać sierpień, piękny, letni, wakacyjny miesiąc. Nie ma się czym smucić, bo jesień też może być piękna, a na wakacje jeździ się teraz okrągły rok, tak więc być może urlop jeszcze przed Wami. Żal tylko jednego - DŁUGICH DNI, nie znoszę, gdy szybko robi się ciemno.

W sierpniu skupiłam się na odpoczynku, ale mimo to udało mi się przeczytać 5 książek, w tym dwie w ramach akcji BOOK TOUR. Perełką miesiąca zostaje oczywiście Andrzej Sapkowski z kolejnym tomem przygód Geralta z Rivii. Na uwagę zasługuje też "Fobos" Viktora Dixena, perfekcyjne show w kosmosie. Przeczytałam także książkę o prostym tytule "Grey", czyli historię opowiedzianą jeszcze raz oczami Christiana. Naprawdę lubię tę trylogię, ale "Grey" naprawdę niczego do niej nie wnosi. Dodatkowo kończy się w tym samym momencie co pierwszy tom serii, czyli, że... to jeszcze nie koniec?? Chyba czekają nas jeszcze dwa tomy z perspektywy bohatera. Ja ich nie przeczytam i Wam także nie polecam. Strata czasu. 

ZAPRASZAM NA MIGAWKI SIERPNIOWE:


Wspólne, letnie "selfiaki" :)


Sezon na cukinię w pełni. Jemy bardzo często w postaci leczo, bądź placków z dodatkiem tarkowanej  marchewki i ziemniaków. Na zdjęciu cukinia nadziewana mięsem mielonym i warzywami - wyszła dziwnie na zdjęciu, ale była przepyszna:)


Kolejne letnie danie to zapiekane warzywa, można dodać co kto lubi. Ja dodałam cebulę białą i czerwoną, kolorowe papryki, marchew, por, cukinię, a pod spodem jest schab w plastrach, bo tak bez mięska się nie da - wiadomo.


Fasolki szparagowej nie muszę chyba przedstawiać - pycha:)


Jeśli lubicie wafle to wrzucam Wam link na bardzo proste i pyszne - ze śmietanką do kawy. Niebo w gębie.  Przepis - klik


 Odpoczynek nad wodą:)




Były urodzinki męża, więc był też tort. Co prawda kupiony, ale był pyszny.



Domowa pizza jest obowiązkowa, nawet jak jest gorąco i nie ma się apetytu.


Zakupy książkowe. Zdecydowałam się na polskie autorki, zachęciły mnie liczne, pozytywne recenzje. Obie książki są fantastycznie wydane, a Clovis LaFay w szczególności. Liczę na dobrą lekturę. Założyłam też przy okazji kartę MÓJ EMPIK, ale niestety nie zdążyłam zapytać jakie są z niej profity, gdyż kobieta za mną awanturowała się, że kolejka idzie za wolno. Żal wspominać, że stała z gazetą za złotówkę, no a ja to przecież nie klientka... Dobrze, że sprzedawczyni zwróciła jej uwagę, bo cisnęły mi się na usta bardzo niemiłe słowa.


A tu mi wyszła prawie pocztówka z wakacji. Co prawda mój telefon robi coraz gorsze zdjęcia, a te kolory zawdzięczam temu, że zapomniałam przestawić ustawienia na tryb dzienny:)


W sierpniu udało mi się także pójść w do kina, wywiązać się z towarzyskich zaległości i jednocześnie odpocząć. Mam nadzieję, że Wam także sierpień minął przyjemnie? Pozdrawiam serdecznie:)