poniedziałek, 29 maja 2017

"SZCZĘŚCIARY" - Agnieszka Jeż, Paulina Płatkowska


Autor:  Agnieszka Jeż, Paulina Płatkowska
Tytuł: SZCZĘŚCI@RY, tom 2 
Liczba stron: 286
Wydawnictwo: Edipresse Książki
Data wydania: 29.03.2017

Rok temu Agnieszka Jeż i Paulina Płatkowska wydały swoją pierwszą książkę pod tytułem "Nie oddam szczęścia walkowerem". Była to opowieść o dwóch przyjaciółkach ze szkolnej ławki, których znajomość lekko osłabła, ale po przypadkowym spotkaniu dziewczyny postanawiają ją odnowić. Piszą do siebie e-maile, co kojarzyło mi się wtedy z książką Cecelii Ahern "Love Rosie". Choć tytuł sam w sobie do tej pory mi się nie podoba (chodzi o ten nieszczęsny "walkower"), to książkę czytało mi się świetnie, a nawet trafiła do folderu "ulubione". Dziś zastanawiam się dlaczego z drugim tomem nie było tak samo. Dlaczego "Szczęściary" tak mnie rozczarowały? Posłuchajcie.

"Przygody" Jagody i Maliny zaczynają się tym razem od happy endu. Wszystko w ich życiu układa się pomyślnie i obie starają się cieszyć i celebrować swoje szczęście. Autorki znów zaserwowały czytelnikom historię w formie e-maili, aczkolwiek myślę, że tym razem nie miało to sensu. Wiadomości pisane przez przyjaciółki są długie, rozwlekłe, pisane językiem ładnym, ale górnolotnym i niezwykle pompatycznym. Wyszło więc bardzo nienaturalnie i powiało nudą. Myślę, że można było wprowadzić coś nowego, na przykład kontakt w formie SMS-ów, przeplatany z normalną narracją. Wydaje mi się, że Pani Agnieszka i Pani Paulina piszą tak z racji wykonywanego przez siebie zawodu (filolożka i kulturoznawczyni), ale mogły nadać swoim bohaterkom trochę iskry i trochę luzu. Tym razem bardzo mi tego zabrakło. 

Kolejnym minusem jest wątek, w którym to bohaterki wyśmiewają się z imion Adrian i Alan oraz toczą e-mailowe dysputy, jak można tak brzydko nazwać dzieci. Powiem szczerze, że nie wiem jak to skomentować. Po pierwsze imiona są sprawą indywidualną, a po drugie autorki nazwały dzieci swoich bohaterek równie śmiesznie, a mianowicie Jeremek, Matyldzia i Irenka. Drogie autorki, wyobraźcie sobie teraz, że po Waszą książkę sięga mama Adrianka bądź Alanka... Gwarantuję, że po lekturze na pewno nie sięgną po żadną Waszą powieść. Generalnie wątek chłopców był fajny, ożywczy, ale komentowanie imion to zupełnie niepotrzebna kwestia.

Okładkowe porównanie do Bridget Jones jest dla mnie kompletnie nietrafione. Wszak Bridget to ikona, osoba niezwykle wesoła, spontaniczna, nieperfekcyjna i popełniająca gafę za gafą. Malina i Jagoda w tym tomie na pewno jej nie przypominają. Jagoda jest wyciszona, refleksyjna, spokojna, a Malina może faktycznie ma w sobie coś z Bridget, ale dosłownie odrobinkę. 

Reasumując, "Szczęściary" jako całość są w porządku, ale moim zdaniem autorki powinny poprzestać na jednym tomie. Nie odradzam, ale też szczególnie nie polecam. Spodoba się osobom szukającym spokojnej, miłej, sielankowej historii. Spodoba się osobom lubującym się w kwiecistym, patetycznym języku. Dla mnie niestety była to strata czasu, który w chwili obecnej, przy malutkim dziecku, jest dla mnie na wagę złota. 

Moja ocena: 5/10


piątek, 26 maja 2017

"KLUCZOWY ŚWIADEK" - Jorn Lier Horst


Autor: Jorn Lier Horst 
Tytuł: KLUCZOWY ŚWIADEK
Cykl: William Wisting (tom 1) 
Seria: Mroczny zaułek 
Liczba stron: 348
Wydawnictwo: Smak Słowa
Data wydania: 26.04.2017

Po książki z serii Mroczny zaułek sięgam w ciemno. William Wisting i jego przygody naprawdę umilają mi czas. Nie inaczej było tym razem. Co kryje okładka z brązowym ptakiem, który wpatruje się w nas jak żywy? Zapowiada ona kawał dobrej historii, a ciekawostką jest to, że autor bazował na autentycznych wydarzeniach.

Starszy, samotny człowiek od tygodnia leży martwy w swoim własnym domu. Jest nagi, związany, a na jego ciele widać ślady różnorakich tortur. Dom jest wywrócony do góry nogami, ale nie wygląda na to, żeby zabójcy znaleźli to, czego szukali. W toku śledztwa komisarz Wisting ustala, że Pramm nie miał krewnych, przyjaciół i najwidoczniej żadnego kontaktu z ludźmi z zewnątrz. Co ukrywał mężczyzna? Czemu musiał umrzeć w tak brutalny sposób?

Jak wspominałam wcześniej Horst posiłkował się prawdziwymi wydarzeniami, a człowiek, który był jego "inspiracją" to 71-letni wdowiec Ronald Ramm, zabity w 1995 roku we własnym domu. Kiedy 10 lat później autor napisał "Kluczowego świadka" sprawa Ramma nadal nie została rozwiązana i po dziś dzień pozostaje zagadką. Różnica jest taka, że w swojej powieści autor pozwala nam poznać zakończenie, które choć fikcyjne zaspokaja głód wiedzy o sprawie.

"Kluczowy świadek" to wciągająca i szybka lektura z mnóstwem ciekawych postaci. Bardzo odpowiada mi taki obyczajowo-kryminalny styl autora. Czuję się usatysfakcjonowana lekturą i choć jest to pierwsza napisana przez Horsta część, oceniłam ją najwyżej z dotychczas przeczytanych. Chronologią wydawanych tomów nie należy się przejmować - nie ma to żadnego wpływu na odbiór treści. Urzekła mnie także niezwykle adekwatna do treści okładka. Jesteście ciekawi co ma wspólnego sowa ze starym, nierzucającym się w oczy człowiekiem? Przeczytajcie "Kluczowego świadka", a wszystko stanie się jasne.

W 2017 roku nakładem wydawnictwa Smak Słowa ukażą jeszcze się jeszcze dwa tytuły serii - „Zaginięcie Felicji” oraz „Gdy sztorm nadchodzi”. Wyczekuję niecierpliwie i polecam serdecznie powyższą lekturę.

Moja ocena: 8/10

Cykl o Williamie Wistingu:
SZUMOWINY / GDY MROK ZAPADA / JASKINIOWIEC / PSY GOŃCZE / POZA SEZONEM / ŚLEPY TROP