sobota, 27 września 2014

"ŻYLI NIEDŁUGO I NIESZCZĘŚLIWIE" - Iga Wiśniewska

Jako dorosła fanka Harry'ego Pottera bardzo często tęsknię za tą odrobiną magicznego świata. Czy Wy też tak macie? Niestety jak do tej pory nie odkryłam nic co mogłoby mi zastąpić czarodziejski Hogwart. Jednak książka Igi Wiśniewskiej znacząco mnie do tego przybliżyła i zapewniła dawkę naprawdę dobrego humoru ze szczyptą mojej ukochanej magii.


Autor: Iga Wiśniewska
Tytuł: ŻYLI NIEDŁUGO I NIESZCZĘŚLIWIE
Liczba stron: 218
Wydawnictwo: Miasto książek
Seria: Spod flagi magii (tom 1)

„Żyli niedługo i nieszczęśliwie” to pierwsza część serii Spod flagi magii opowiadającej historię Malice – byłej studentki Akademii Magii. Byłej, gdyż została z niej wyrzucona za swoje karygodne zachowanie. Malice nie przejmuje się tym zupełnie, gdyż taka właśnie postawa leży w jej naturze, a imię w języku angielskim oznacza nic innego jak ZŁOŚLIWOŚĆ. Wraz z Malice Webber przenosimy się do Akademii Magii i dowiadujemy się cóż takiego zaszło, że nasza wiedźma nie jest już studentką, a zwykłą najemniczką. Przeżywamy naprawdę śmieszne przygody, które mnie doprowadzały do łez. Świetnie się bawiłam czytając tę historię.

Malice nie musi posługiwać się czarami, aby się obronić. Korzysta z niej raczej, aby dopiec swoim kolegom i koleżankom. Czasem słusznie, ale czasem obrywają kompletnie niewinne osoby. Aspołecznej Malice lepiej nie wchodzić w drogę, gdyż mogłoby się to skończyć naprawdę źle. Poza umiejętnościami magicznymi dziewczyna trenuje boks i nieźle rzuca nożem.  

"Miałam duży potencjał, jednak jak usiłowano mi wmówić – wykorzystywałam go w zły sposób. Tworzyłam nowe zaklęcia i wypróbowywałam je na kolegach (nauczyciele też nie byli bezpieczni, gdy dopadła mnie wena)."

"Żyli długo i nieszczęśliwie" to historia raczej dla pełnoletnich czytelników, choć sama autorka powieści ma dopiero 20 lat, a postać Malice wymyśliła mając lat 16. Myślę, że to taki bardzo dorosły odpowiednik magicznej Potterowskiej krainy, bo choć mamy tam podobne i znajome miejsca/przedmioty szkole (błonia, skrzydło szpitalne, historia magii) to mamy też wiele różnic. 

Malice to naprawdę wyluzowana studentka i choć jest obojętna i niezaangażowana w koleżeńskie stosunki z innymi uczniami, to lubi wyskoczyć sobie poza mury Akademii. A cóż nasza wiedźma tam porabia? A więc chodzi na dyskoteki, pije wódkę, uprawia seks z przygodnymi mężczyznami, a nawet popala sobie trawkę. Lubi się zabawić, żyje pełnią życia i nie przejmuje się konsekwencjami. Jest osobą cyniczną, ironiczną, zjadliwą, a zarazem wybitnie mądrą i uwielbiającą korzystać z biblioteki. Wyobrażacie sobie taką szaloną czarownicę? Jeśli nie, to koniecznie musicie ją poznać! Inteligencją przypomina Hermionę, ale panie raczej by się nie zaprzyjaźniły:) 

Styl pisania Igi Wiśniewskiej jest naprawdę lekki i przyjemny, aż trudno uwierzyć w jej młody wiek. To naprawdę szalona i rozbrajająca historia, a Malice nie sposób nie polubić. Powieść nie jest pozbawiona wad, są one jednak niewielkie. Bardzo się cieszę, że historia ta została wydana, szkoda jednak, że tylko w formie e-booka. Myślę, że wersja papierowa byłaby tu jak najbardziej wskazana. Troszkę brakowało mi opisów czarodziejskiego świata w jakim żyła Malice. Chciałabym, aby autorka bardziej rozbudowała ten wątek. Niezbyt wiele wiemy o rodzinie dziewczyny, ale być może coś wyjaśni się w kolejnym tomie. Mam nadzieję, że będzie to szybko, gdyż e-book trafił do moich ulubionych i muszę koniecznie poznać dalsze losy tej szalonej, bezwstydnej czarownicy! Także Pani Igo do roboty! 

Jeżeli jest Wam smutno bądź macie ochotę na coś lekkiego, arcyśmiesznego i z przymrużeniem oka, koniecznie przeczytajcie! Ubawicie się do łez. Polecam serdecznie! Ja jestem zachwycona!

"Czytelnik, który z uśmiechem na ustach zamyka książkę, myśląc: „Jaki uroczy happy end”, nigdy tak naprawdę nie zastanawia się, co było potem. A co jeśli książę się roztył, a księżniczka stała kapryśna? Co jeśli „szczęśliwe zakończenie” to tylko słowa zapisane na papierze?"

Moja ocena 8/10

Recenzja bierze udział w wyzwaniach "Klucznik" oraz "Czytam fantastykę"

sobota, 20 września 2014

Przedpremierowo - "WSZYSTKO O CZYM MARZYSZ" - Mike Greenberg

Adaś: Jaką książkę teraz czytasz?
Beti: A taką... O raku.
Adaś: Znowu?! (Niedawno czytałam Gwiazd Naszych Wina)

Październik na całym świecie uznawany jest jako miesiąc walki z rakiem piersi. Dlatego też chciałabym zaprosić Was serdecznie do zapoznania się z recenzją książki o raku piersi napisanej przez faceta. 

Mike Greenberg jest współgospodarzem radiowego programu o sporcie Mike&Mike in the Morning i autorem dwóch książek, które trafiły na listę bestsellerów "New York Timesa". Mieszka w Connecticut z żoną Stacy i dwoma synami. Wraz z opublikowaniem tej książki (2013r) Mike i Stacy stworzyli na cześć swojej zmarłej przyjaciółki fundację o nazwie Heidi's Angels (Aniołki Heidi), poprzez którą całe honorarium autorskie zasila konto The V Foundation for Cancer Research, aby wspierać badania nad nowotworami i walkę z rakiem piersi. Książka "Wszystko o czym marzysz" ma swoją premierę już 8 października za sprawą wydawnictwa Muza.


Historia jaką autor nam przedstawia to losy trzech kobiet z Greenwich, które splatają się w dniu, w którym każda z nich dowiaduje się, że ma raka piersi. Jednak zanim do tego doszło poznajemy trzy na pozór zwyczajne, normalne osoby.

Brooke to spełniona czterdziestolatka, która ma kochającego męża i dwójkę uroczych bliźniąt. Jest perfekcyjną żoną i matką, mimo to decyduje się na serię rozbieranych zdjęć, które pragnie podarować ukochanemu na czterdzieste urodziny.

Katherine to kobieta sukcesu, również czterdziestoletnia, prawdziwa wilczyca w banku na Wall Street. Pozornie ma wszystko – wspaniały apartament, szofera, dom w Southampton, własnego kucharza. Jednak z powodu dawnego miłosnego zawodu czuje się samotna i rozczarowana. Jej złość na byłego ukochanego trwa już 20 lat, a Katherine wciąż nie może uwolnić się od tego wyniszczającego duszę uczucia.

Samantha to fanatyczka sportu i zdrowego odżywiania. Spędza swój miesiąc miodowy na Hawajach. Czar pryska, kiedy po dwóch dniach od ślubu dowiaduje się o zdradzie męża. Mimo wszystko to właśnie na wyspach kobieta szybko odnajduje siłę, która pomaga jej podjąć decyzję o opuszczeniu partnera. Ma 28 lat, przed nią jeszcze całe życie.

Autor: Mike Greenberg
Tytuł: WSZYSTKO O CZYM MARZYSZ
Liczba stron: 352
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 08.10.2014r

Książka podzielona jest na dwie części. Pierwsza serwuje nam naprzemiennie niezależne historie życia powyższych kobiet. Jest wesoło, wciągająco, naprawdę nie sposób się oderwać. Losy dziewczyn są naprawdę szalenie ciekawe, nie miałam pojęcia jak autor chce wpleść tutaj wątek raka piersi. Okazuje się, że pierwsza część była zarysowanym tłem tego co miało nadejść.

W drugiej części u wszystkie trzech kobiet zdiagnozowano raka piersi, w różnych etapach. Każda z nich udziela się na forum internetowym, każda inaczej przeżywa swoją chorobę. Jak? Musicie przekonać się sami.

To co rzuciło mi się mocno w oczy to ogromna różnica w systemie służby zdrowia. Ta natychmiastowa pomoc i dostęp do specjalistów wydawał mi się trochę sztuczny, a przynajmniej niemożliwy w Polsce. Poczytałam statystyki i dowiedziałam się, że w Polsce przeżywalność kobiet chorych na raka piersi wynosi 40%, a w USA jest to aż 70%! 

Być może z racji przedziału wiekowego najbardziej polubiłam Samanthę, choć to właściwie najmniej rozbudowana postać, przynajmniej według mojej oceny. Wydała mi się niezwykle empatyczna i po prostu fajna. Brooke w drugiej części troszkę straciła w moich oczach. Generalnie jednak jestem pełna podziwu dla autora, że stworzył tak oryginalne, intrygujące, ciekawe postacie. Jeśli spodziewacie się, że będzie to schematyczna książka, czyli spotkanie trzech chorych kobiet i wieczna przyjaźń to się mylicie, bo wcale nie do końca tak będzie. Każda z dziewczyn inaczej będzie walczyć o swoje życie. Każdej będą towarzyszyły inne wartości. Być może zachowanie i idee którejś z nich nie wszystkim się spodobają.

 Myślałam, że książka będzie smutna, przytłaczająca, ale tak nie było z czego bardzo się cieszę. Dostałam wyśmienitą, przesympatyczną opowieść i serdecznie Wam ją polecam. Czyta się błyskawicznie. Polecam z całego serca! Powieść trafiła do moich ulubionych i mam nadzieję, że Wam również się spodoba oraz zmusi do zastanowienia się nad życiem i jego wartością.

Moja ocena 9/10

Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Klucznik"

czwartek, 18 września 2014

"NIECHCIANI" - Yrsa Sigurdardóttir


Autor: Yrsa Sigurdardóttir
Tytuł: NIECHCIANI
Liczba stron: 336
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 10.09.2014r

Jak wiecie bardzo lubię kryminały, ale skandynawskiego jeszcze nigdy nie czytałam. Postanowiłam więc sięgnąć po "Niechcianych" i przekonać się czy pióro autorki naprawdę jest tak dobre jak słyszałam.

Ódinn, od niedawna urzędnik państwowy, zajmuje się kontrolą warunków w byłych domach poprawczych, których wychowankowie domagają się odszkodowania za złe traktowanie. Po tym, jak jego żona ginie po upadku z okna, mieszka sam z jedenastoletnią córką Run. Nie potrafi jednak się z nią porozumieć. Dodatkowo Ódinn otrzymuje w pracy nowe zadanie, ma ustalić, co wydarzyło się wiele lat temu w położonym na pustkowiu zamkniętym ośrodku Krókur. Bada między innymi sprawę dwóch chłopców, którzy w tajemniczych okolicznościach udusili się spalinami w samochodzie. Im bardziej Ódinn zagłębia się w to dochodzenie, tym częściej wydaje mu się, że dopadają go upiory z przeszłości. Zaczyna też wątpić, czy śmierć jego żony była rzeczywiście zwykłym wypadkiem i czy nie miał on w nim swojego udziału.

Historia w książce opowiedziana jest z dwóch perspektyw. W czasie teraźniejszym przez Ódina i w czasie przeszłym przez dziewczynę o imieniu Aldis, która pracuje w domu wychowawczym jako sprzątaczka i pomoc kuchenna. Bardzo lubię takie cofanie się w czasie i poznawanie tej samej historii opowiadanej przez dwóch narratorówFabuła jest dobrze przemyślana, pozostawia wiele pytań podczas czytania, co oczywiście zachęca czytelnika, aby dowiedzieć się więcej. Ja osobiście książki nie mogłam odłożyć. Akcja może "nie goni na łeb na szyję", ale jest płynna i sprawia, że czytający ma wrażenie jakiegoś takiego swoistego niepokoju. Z czego wynika ten niepokój? Przede wszystkim przez nastrój głównego bohatera, który badając losy chłopców z domu wychowawczego, a zarazem tajemniczą śmierć swojej żony często słyszy dziwne głosy, szepty, zastaje w domu otwarte okna choć doskonale wie, że gdy wychodził były zamknięte, widzi ruchy, cienie. Wydaje mu się, że wariuje. Drugą sprawczynią mojego niepokoju jest oczywiście Aldis, która żyje na kompletnym odludziu i odkrywa mroczną tajemnicę swoich okropnych pracodawców. Generalnie nastrój książki jest dość ponury i złowieszczy. Lepiej czytać ją za dnia. 

Na początku nie rozumiałam jak tytuł powieści ma się do jej treści, ale jak to w kryminałach bywa, na końcu wszystko układa się w logiczną całość. Całość niezmiernie zaskakującą. Przyznaję za to dodatkowy punkt, ponieważ nawet teraz kiedy pomyślę o zakończeniu włos jeży mi się na głowie. Nie spodziewałam się takiego finału. Zakończenie jest właściwie otwarte, osobiście niezbyt takie lubię, ale tu pasuje jak ulał. Powieść czytało mi się świetnie i dlatego Wam również bardzo ją polecam! Wspomnę jeszcze słówko o samym wydaniu. Jest takie jakie najbardziej lubię - czyściutkie, grube, białe karki, poza tym jest szersza niż większość książek. Taka nietypowa, bardziej kwadratowa niż prostokątna. 

Polecam fanom zagadek, tajemniczości, osobom, które lubią się bać i czuć dreszczyk emocji. Osobom, które nie boją się zakończeń bez happu endu. 

Moja ocena 8/10

Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Historia z trupem" .

niedziela, 14 września 2014

"NIECH W KOŃCU COŚ SIĘ ZDARZY" - Trixi Von Bulow


Trixi Von Bulow to pisząca pod pseudonimem autorka wielu poradników dla kobiet m.in.: "Mężczyźni. Podręczna instrukcja obsługi", "Co zrobić, aby mężczyzna oszalał na twoim punkcie?", "Co zrobić, aby twoje życie stało się piękniejsze". Naprawdę nazywa się Daniela Thiele, jest dyrektorką programową w niewielkim wydawnictwie, a zarazem pisarką, krytykiem literackim, redaktorką, a po studiach pracowała nawet jako dziennikarka. Obecnie mieszka w Monachium z mężem i dwoma synami. "Niech w końcu coś się zdarzy" to jej debiut literacki. 


Główną bohaterką powieści jest Friederike Berger, w skrócie Fritzi. Kobieta ma 39 lat, jest po trudnym rozwodzie i ma córeczkę o pięknym imieniu Lilli. Jako samotna matka musi radzić sobie z trudami codziennego życia, jak również z coraz bardziej doskwierającą samotnością. Często wyobraża sobie siebie jako Grace Kelly, której jest fanką, niestety jest tylko jedną z wielu zwyczajnych kobiet. Na szczęście nie jest zupełnie sama. Ma wspaniałą przyjaciółkę Johannę, która czynnie uczestniczy w życiowych wzlotach i upadkach Fritzi. Pewnego dnia w ramach prezentu na 40 urodziny Johanna zabiera przyjaciółkę na weekend na morze. Czy to sprawi, że w życiu Friederike w końcu coś się wydarzy?

Fritzi Berger jest uroczo niedoskonałą bohaterką, z którą wiele kobiet na pewno się utożsami. Popełnia wiele błędów, ma swoje dziwactwa, a jej życie domowe jest niezwykle chaotyczne. Wszystko to sprawia, że bohaterka wydaje nam się autentyczna i z przyjemnością czytamy o jej perypetiach. Śledząc losy Fritzi przypomniał mi się taki cytat Paulo Coelho:

 „Życie potrafi być skąpe: mijają dni, tygodnie, miesiące, lata i nic się nie wydarza. A potem uchylamy jakieś drzwi i nagle przez szczelinę wdziera się istna lawina. W jednej chwili nie mamy nic, a już w następnej aż tyle, że trudno sobie z tym poradzić”
"11 minut" - Paulo Coelho

Myślę, że te słowa idealnie oddają istotę tej powieści. Friederike usilnie czeka, aż przydarzy jej się coś miłego, cokolwiek, coś co zmieni jej dotychczasowe życie. Niestety nie dzieje się kompletnie nic, co doprowadza Fritzi do ogromnego poczucia porażki. Oczywiście później sytuacja się zmienia i życie kobiety nabiera tempa. Nie wszystko idzie jednak w dobrym kierunku. Jeśli myślicie, że powieść jest przewidująca to się mylicie. Wyjazd nad morze z przyjaciółką absolutnie nie wystarczy, aby coś się wydarzyło. 

Myślę, że to co sprawiło, że jeszcze bardziej polubiłam bohaterkę był jej zawód. Friederike jest bowiem redaktorką w wydawnictwie, a książki to jej pasja. Jest nawet taki wątek, gdzie kobieta wyjeżdża na Targi Książki, nawiązuje kontakty z autorami itp. 

Czasami Fritzi zachowywała się zupełnie nieracjonalnie. Myślę, że wynikało to z ogromnego poczucia samotności i wrażenia, że jako dojrzała kobieta nie ma już czasu na bawienie się w "podchody" z mężczyznami. Wynikało z tego niezłe zamieszanie, było smutno, ale życiowo. Zauważyłam, że bez względu na wiek coraz więcej kobiet potrafi się naprawdę poniżyć, byle tylko zatrzymać przy sobie mężczyznę. Tak jak głównej bohaterce często brak nam poczucie bezpieczeństwa, a także nasza samoocena jest stanowczo za niska. 

Książka miała być swoistą odpowiedzią na "Jedz, módl się i kochaj", ale myślę, że nie ma tu podobieństw. Co jedynie Fritzi może sobie ugotować gar spagetti, kiedy jej córka już zaśnie. Na podróże też nie może sobie pozwolić, ponieważ jej konto bankowe świeci pustkami. 

Podsumowując "Niech w końcu coś się zdarzy" to udany debiut. Tytuł jak najbardziej adekwatny do treści. Piękna, przyciągająca wzrok okładka. Świetna na prezent dla mamy bądź przyjaciółki. Być może jest to historia jakich wiele, ale czytało mi się ją naprawdę dobrze. To przyjemna, wesoło-smutna opowieść dla kobiet i o kobietach. Idealna na wolne popołudnie. Historia, która uczy, że cierpliwość i docenianie tego co się ma w końcu na pewno przyniesie efekty. Polecam.

"My, ludzie czasem jesteśmy dziwni. Mamy talent do zaczynania ciągle od nowa, dążymy do trwałości i jednoznaczności, ale życie pełne jest niespodzianek i niejasności"
str. 206

Moja ocena 7/10

Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Klucznik"

Autor: Trixi Von Bulow
Tytuł: NIECH W KOŃCU COŚ SIĘ ZDARZY
Liczba stron: 228
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 27.08.2014r

piątek, 5 września 2014

STOSISKO WRZEŚNIOWE :)

BEZ ZBĘDNYCH CEREGIELI. W SIERPNIU ZASZALAŁAM:) OTO CO TRAFIŁO DO MOJEJ BIBLIOTECZKI. ZAPRASZAM:)


ZAKUPY, WYMIANY I PREZENTY:


Skusiłam się tylko i wyłącznie po okładce i to od razu na dwa tomy. Dawno mi się to nie przydarzyło. Taki spontan kompletny:) Czytaliście?


Prezenty od Lustereczka:) Coś wspaniałego! Bardzo Ci dziękuję:* Ogromnie cieszę się z tych książek.


Kusząca promocja w Empiku. 3 w cenie 2:)


"Hopeless" z powyższej promocji w Empiku.
"Gwiazd Naszych Wina" odkupiona w grupie na fb w pięknej filmowej okładce. Jestem już po lekturze. Moje przemyślenia na jej temat znajdziecie TUTAJ.


"O krok za daleko" - Biedronka 10zł. 
Nie przeczytałam jeszcze "Rywalek", ale jak widać nabyłam już "Elitę" :)


"Szkoła żon" oraz "Zielona Mila" z wymiany na fb :)


EGZEMPLARZE RECENZENCKIE:


"Niech się w końcu coś wydarzy" już przeczytałam. Niedługo recenzja. Obecnie czytam "Niechcianych" i już mogę powiedzieć, że to wciągająca lektura:) Jestem też niezwykle ciekawa "Bota".

Jutro wybieramy się na wesele przyjaciół - Marysi i Piotra:) Mam nadzieję, że dopisze pogoda i będzie to wspaniały dzień dla tej pięknej pary :) 


SERDECZNIE POZDRAWIAM, ŻYCZĘ MIŁEGO WEEKENDU I UCIEKAM OGLĄDAĆ HARREGO POTTERA, KTÓREGO WŁAŚNIE EMITUJE TVN:)

środa, 3 września 2014

"GWIAZD NASZYCH WINA" - John Green


Autor: John Green
Tytuł: GWIAZD NASZYCH WINA
Liczba stron: 320
Wydawnictwo: Bukowy Las
Data wydania: 04.06.2014r

Naprawdę nie wiem jak napisać recenzję tej książki. Zwlekałam z tym już kilka dni. Jest to piękna historia, aczkolwiek podczas czytania nie uroniłam ani jednej łzy.

Nie mogłam doczekać się momentu kiedy w końcu dowiem się co znaczą te dwa krótkie słowa "OKAY? OKAY", które pojawiały się w każdej czytanej przeze mnie recenzji tej książki. Byłam tego szalenie ciekawa, więc kiedy tylko nadarzyła się okazja zakupu książki nie wahałam się ani chwili. Wręcz przeciwnie, obsesyjnie poszukiwałam jej od dłuższego czasu. Kupiłam i od razu zabrałam się za czytanie. I cóż... To naprawdę cudowna opowieść, ale po jej przeczytaniu nie wybuchły w mojej głowie fajerwerki.


John Green przedstawia nam historię nastolatków - Grace Hazel Lancaster oraz Augustusa Watersa. Para poznaje się na spotkaniu grupy wsparcia dla osób chorych na nowotwór. Zakochują się w sobie i pomimo trudów choroby przeżywają piękną, młodzieńczą miłość. Więcej na temat fabuły nie napiszę, gdyż nie ma to sensu.

Główni bohaterzy są bardzo dobrze wykreowani. Uwielbiam duet Hazel-Gus. Naprawdę. Są cudowni, uroczy, zabawni, pomimo tego całego balastu jakim jest dla nich ich choroba. Życzyłabym sobie, aby każda 16-latka oraz każdy 17-latek był tak pełen mądrości życiowej i znał takie pojęcia jak metafora czy hamartia. Niestety w prawdziwym życiu znam niewielu takich nastolatków. Wracając do Hazel i Augustusa - jestem pełna podziwu, że tak dzielnie radzili sobie z chorobą i nie pytali "dlaczego to właśnie ja?". Oboje określają siebie raczej jako efekt uboczny genetyki, niż osoby pokrzywdzone przez los. Mają dystans do siebie jak i do swoich chorób. 

Czuję się trochę zdezorientowana, ponieważ liczyłam na to, że właśnie ta książka będzie pierwszą na tym blogu z oceną 10/10. Spodziewałam się łez, wzruszeń, całościowego oczarowania. Łez nie było. Wzruszenie owszem. Trochę smutku, trochę śmiechu. Myślę, że wynika to z tego, iż przeczytałam miliony bardzo pozytywnych recenzji "GWN". 

Być może jest tak, że kiedy naprawdę bardzo chcemy przeczytać jakąś książkę, powinniśmy po prostu to zrobić, a nie wyszukiwać kolejne recenzje, by upewnić się w tym wyborze. Nie "nakręcać się". Tak właśnie było ze mną. Każdy z nas ma inną wrażliwość i powinnam była o tym pamiętać. Myślę też, że to małe rozczarowanie książką wynika również z tego, że wiele lat pracowałam w szpitalu. Miałam i nadal ma kontakt z osobami mniej lub bardziej chorymi. Jestem uodporniona, ale nie znaczy, że przez to czuję mniej. Wręcz odwrotnie. Po prostu temat choroby jest dla mnie "chlebem powszednim" w każdym jej aspekcie - psychicznym, fizycznym i społecznym. Codziennie widzę świat z perspektywy człowieka zdrowego , ale mającego kontakt z osobą chorą. W książce Hazel wypowiada pewne zdanie, jakże prawdziwe:

 „Na tym świecie jest tylko jedna rzecz okropniejsza niż umieranie na raka w wieku szesnastu lat, a jest nią posiadanie dziecka, które na tego raka umiera.” 


Hazel zdaje sobie sprawę jak bardzo trudno jest jej rodzicom. Ogólnie osobom, którym choruje ktoś bliski jest naprawdę bardzo ciężko. Przeżywają one mnóstwo emocji i stresu, chcą wziąć chorobę na siebie, ale jest to oczywiście niemożliwe. Towarzyszy im złość, żal, nadzieja lub jej brak. Muszą wykonywać codzienne obowiązki, a jednocześnie być zawsze w pogotowiu, bo dziecko/rodzic/współmałżonek mogą tej osoby potrzebować. Jest to bardzo trudne, smutne i wyniszczające. 

To chyba tyle moich przemyśleń na temat książki, którymi chciałam się z Wami podzielić. Jest to pozycja absolutnie obowiązkowa dla wszystkich nastolatków. Mogłaby wręcz być lekturą szkolną. Cieszę się, że przeczytałam i poznałam jej fenomen na własnej skórze.


Moja ocena 7/10

Recenzja bierze udział w wyzwaniach: "Klucznik""Historia z trupem" oraz "Kiedyś przeczytam".


Obejrzałam również ekranizację na podstawie książki i jestem zachwycona. To był naprawdę świetny film i serdecznie polecam. Akurat w przypadku książki "Gwiazd naszych wina" poczułam więcej emocji oglądając niż czytając. Polecam z całego serca.