Autor: Mia Sheridan
Tytuł: "STINGER. Żądło namiętności"
Liczba stron: 430
Wydawnictwo: Septem
Data wydania: 18.03.2016
Grace Hamilton przyjeżdża do Las Vegas na Zjazd Studentów Prawa. W hotelu wpada na przystojnego mężczyznę, zerka na jego plakietę mając nadzieję, że będzie on również będzie uczestniczył w owym zjeździe. Jej wzrok pada jednak na słowa - Carson Stinger - aktor heteroseksualny. Okazuje się, że obok odbywają się targi erotyczne, a Grece wpadła prosto w ramiona aktora porno!
Zarówno Grace jak i Carson postanawiają iść na żywioł i spędzić wspólny weekend w Las Vegas, a następnie rozstać się i pójść każde w swoją stronę. Szybko jednak przywiązują się do siebie i niczym książkowa Scarlett O'hara postanawiają pomyśleć o tym jutro, a póki co brać z życia to co przynosi dzień. Czy związek cichej i skromnej przyszłej prawniczki z aktorem porno ma rację bytu?
"Stinger" to bardzo prosta historia, z ciepłymi, sympatycznymi bohaterami, których nie da się nie lubić. Znajdziemy tu dużo romantyzmu jak i bezwstydnych scen erotycznych. Całość jest naprawdę zachęcająca, ale nie pozbawiona wad.
Uważam, że minusem tej powieści jest właśnie nadmierna prostota. Wszystko przychodzi bohaterom niezwykle gładko, szybko i prosto. Autorka niby pokusiła się o komplikacje losów Grace i Carsona, rozdzieliła ich przecież na kilka lat, ale mimo wszystko żałuję, że nie połakomiła się na więcej. Kiedy dochodzi do spotkania tej dwójki, wszystko toczy się jak po maśle. Zbyt łatwo, zbyt kolorowo, za słodko. Kolejnym denerwującym akcentem jest podtytuł, czyli to nieszczęsne "żądło". Naprawdę nie pasuje i powinno być albo usunięte, albo zmienione na inne słowo.
Tym akcentem przechodzimy do plusów. Po tytule, który zawiera w sobie słowo "żądło", większość osób nie zdoła się domyślić, że Mia Sheridan przemyciła do swojej książki wątek handlu kobietami. Biorąc pod uwagę skalę tego zjawiska, autorka zasługuje na ogromny plus za próbę połączenia literatury erotycznej z dramatyczną. Na końcu książki znajdziemy informację o tym, że choć książka jest fikcją literacką, to handel ludźmi jest realny, prawdziwy i toczy się tu i teraz. Autorka umieszcza także przydatne linki dotyczące tych zagadnień.
Tym akcentem przechodzimy do plusów. Po tytule, który zawiera w sobie słowo "żądło", większość osób nie zdoła się domyślić, że Mia Sheridan przemyciła do swojej książki wątek handlu kobietami. Biorąc pod uwagę skalę tego zjawiska, autorka zasługuje na ogromny plus za próbę połączenia literatury erotycznej z dramatyczną. Na końcu książki znajdziemy informację o tym, że choć książka jest fikcją literacką, to handel ludźmi jest realny, prawdziwy i toczy się tu i teraz. Autorka umieszcza także przydatne linki dotyczące tych zagadnień.
Podsumowując "Stinger" to lekko przesłodzona, ale przyjemna w odbiorze historia miłosna, która udowadnia, że miłość dodaje człowiekowi niesamowitych skrzydeł i chęci do działania. Nie podbiła mego serca tak jak książka "Bez słów", ale wiem, że Sheridan ma ogromny potencjał i na pewno przeczytam jej kolejne powieści. Już zacieram ręce na tytuł "Calder. Narodziny odwagi".
Moja ocena: 6/10
Książka wydaje się idealna na nadchodzący okres wakacyjny, jednak to nie do końca moje klimaty czytelnicze ;)
OdpowiedzUsuńŚmiało można ją zabrać na wakacje:)
UsuńSłyszałam o tej autorce, ale nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z jej twórczością. Na razie myślę, że nie są to książki dla mnie, ale kiedyś na pewno po nie sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńKochana, twoja recenzja bardzo mi się podobała i oczywiście będę czekać na więcej twoich postów ;)
Pozdrawiam cie z całego serduszka i zapraszam do mnie na recenzję 'Wybranych' :)
Tusia z bloga tusiaksiazkiinietylko.blogspot.com
"Bez słów" bardzo mi się podobało, ale wiem, że jak każda książka, nie wszystkim przypadła do gustu:) Stinger też ok, ale lekko przesłodzony. Dziękuję za miłe słowa:*
UsuńCzytałam Bez słów tej autorki i bardzo się rozczarowałam... Gdybym wiedziała, że tak bardzo mi się nie spodoba to za Stingera nawet bym się nie brała, ale na półce już jest. A ochoty na nią w ogóle nie mam.
OdpowiedzUsuńNa musa nie czytaj, może kiedyś nabierzesz ochoty:) Też kiedyś kupiłam oba tomy Mrocznych Umysłów i tak mi się nie podobało, żałowałam, że mam ten 2 tom...
UsuńZa to "Bez slow" mnie urzekło :)
Kompletnie nie mam ochotę na tę książkę, co nie wyklucza tego, że nie mogę się doczekać, aż przeczytam bez słów. :D Ja po prostu jestem uzależniona od wizualnego oceniania książek, a Stinger ma wprost okropną dla mnie okładkę!
OdpowiedzUsuńMasz rację, ten dopisek do tytułu to rzecz, która tutaj nie pasuje. Oryginalny tytuł to po prostu "Stinger" i gdyby tak zostało, byłoby tajemniczo. Dopisek psuje efekt i sugeruje, że mamy do czynienia z lekkim i prostym erotykiem, a to nieprawda. To jednak coś więcej niż zwykły erotyk. :)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak, sam STINGER by wystarczył:)
UsuńCzeka u mnie na półce i już się nie mogę doczekać lektury :)
OdpowiedzUsuńNie czytam teraz tego typu książek. Może w przyszłości się skuszę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
zapoczytalna.blogspot.com
Wiesz co... Właśnie wzięłam się za "Bez słów", a tym samy dopiero poznaję twórczość tej autorki. I sama nie wiem, co o niej myśleć. Przeczytam i zobaczymy.
OdpowiedzUsuńAle jeżeli mam być szczera coś słabo mi się podoba ta książka.
Jestem PEWNA, że zwróciłabym na to samo uwagę, co Ty :)
Buźka :*
Mam podobne zdanie. Książka lekka przyjemna, dość dobrze wypada na tle innych tego typu, ale bez większego szału :)
OdpowiedzUsuńOtóż to:* Ja czytam dużo tego rodzaju literatury i także doszłam do wniosku, że na tle innych troszeczkę słabo to wyszło:(
UsuńJak ja bym chciała mieć trochę czasu na czytanie :)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci tego w przerwach od gotowania i blogowania:*
UsuńNie wiem, czytałam już kilka opinii ale dalej nie mogę się zdecydować żeby sięgnąć po tą pozycję. Aktor porno?!
OdpowiedzUsuńKsiążka ogromnie przypadła mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńTym razem raczej nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńMimo tej prostoty chętnie przeczytałabym tą powieść :)
OdpowiedzUsuńPrzekonana nie jestem, jeszcze się zastanowię :)
OdpowiedzUsuńBałam się tej książki, ale koniec końców nie było aż tak źle :)
OdpowiedzUsuńPewnie:) Jednak spodziewałam się większego zachwytu ze swojej strony :)
Usuń