Autor: John Green
Tytuł: GWIAZD NASZYCH WINA
Liczba stron: 320
Wydawnictwo: Bukowy Las
Data wydania: 04.06.2014r
Naprawdę nie wiem jak napisać recenzję tej książki. Zwlekałam z tym już kilka dni. Jest to piękna historia, aczkolwiek podczas czytania nie uroniłam ani jednej łzy.
Nie mogłam doczekać się momentu kiedy w końcu dowiem się co znaczą te dwa krótkie słowa "OKAY? OKAY", które pojawiały się w każdej czytanej przeze mnie recenzji tej książki. Byłam tego szalenie ciekawa, więc kiedy tylko nadarzyła się okazja zakupu książki nie wahałam się ani chwili. Wręcz przeciwnie, obsesyjnie poszukiwałam jej od dłuższego czasu. Kupiłam i od razu zabrałam się za czytanie. I cóż... To naprawdę cudowna opowieść, ale po jej przeczytaniu nie wybuchły w mojej głowie fajerwerki.
John Green przedstawia nam historię nastolatków - Grace Hazel Lancaster oraz Augustusa Watersa. Para poznaje się na spotkaniu grupy wsparcia dla osób chorych na nowotwór. Zakochują się w sobie i pomimo trudów choroby przeżywają piękną, młodzieńczą miłość. Więcej na temat fabuły nie napiszę, gdyż nie ma to sensu.
Główni bohaterzy są bardzo dobrze wykreowani. Uwielbiam duet Hazel-Gus. Naprawdę. Są cudowni, uroczy, zabawni, pomimo tego całego balastu jakim jest dla nich ich choroba. Życzyłabym sobie, aby każda 16-latka oraz każdy 17-latek był tak pełen mądrości życiowej i znał takie pojęcia jak metafora czy hamartia. Niestety w prawdziwym życiu znam niewielu takich nastolatków. Wracając do Hazel i Augustusa - jestem pełna podziwu, że tak dzielnie radzili sobie z chorobą i nie pytali "dlaczego to właśnie ja?". Oboje określają siebie raczej jako efekt uboczny genetyki, niż osoby pokrzywdzone przez los. Mają dystans do siebie jak i do swoich chorób.
Czuję się trochę zdezorientowana, ponieważ liczyłam na to, że właśnie ta książka będzie pierwszą na tym blogu z oceną 10/10. Spodziewałam się łez, wzruszeń, całościowego oczarowania. Łez nie było. Wzruszenie owszem. Trochę smutku, trochę śmiechu. Myślę, że wynika to z tego, iż przeczytałam miliony bardzo pozytywnych recenzji "GWN".
Być może jest tak, że kiedy naprawdę bardzo chcemy przeczytać jakąś książkę, powinniśmy po prostu to zrobić, a nie wyszukiwać kolejne recenzje, by upewnić się w tym wyborze. Nie "nakręcać się". Tak właśnie było ze mną. Każdy z nas ma inną wrażliwość i powinnam była o tym pamiętać. Myślę też, że to małe rozczarowanie książką wynika również z tego, że wiele lat pracowałam w szpitalu. Miałam i nadal ma kontakt z osobami mniej lub bardziej chorymi. Jestem uodporniona, ale nie znaczy, że przez to czuję mniej. Wręcz odwrotnie. Po prostu temat choroby jest dla mnie "chlebem powszednim" w każdym jej aspekcie - psychicznym, fizycznym i społecznym. Codziennie widzę świat z perspektywy człowieka zdrowego , ale mającego kontakt z osobą chorą. W książce Hazel wypowiada pewne zdanie, jakże prawdziwe:
„Na tym świecie jest tylko jedna rzecz okropniejsza niż umieranie na raka w wieku szesnastu lat, a jest nią posiadanie dziecka, które na tego raka umiera.”
Hazel zdaje sobie sprawę jak bardzo trudno jest jej rodzicom. Ogólnie osobom, którym choruje ktoś bliski jest naprawdę bardzo ciężko. Przeżywają one mnóstwo emocji i stresu, chcą wziąć chorobę na siebie, ale jest to oczywiście niemożliwe. Towarzyszy im złość, żal, nadzieja lub jej brak. Muszą wykonywać codzienne obowiązki, a jednocześnie być zawsze w pogotowiu, bo dziecko/rodzic/współmałżonek mogą tej osoby potrzebować. Jest to bardzo trudne, smutne i wyniszczające.
To chyba tyle moich przemyśleń na temat książki, którymi chciałam się z Wami podzielić. Jest to pozycja absolutnie obowiązkowa dla wszystkich nastolatków. Mogłaby wręcz być lekturą szkolną. Cieszę się, że przeczytałam i poznałam jej fenomen na własnej skórze.
Moja ocena 7/10
Obejrzałam również ekranizację na podstawie książki i jestem zachwycona. To był naprawdę świetny film i serdecznie polecam. Akurat w przypadku książki "Gwiazd naszych wina" poczułam więcej emocji oglądając niż czytając. Polecam z całego serca.
Ja tam wolę książkę - wiadomo, to nie to samo. Ale film, jak na film, jest w miarę przyzwoity.
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
Ja nie znoszę filmów na podstawie książek. Jestem miło zaskoczona, że ten tak bardzoooo mi się podobał:)
UsuńKsiążka naprawdę dobra , ale tak jak u Ciebie , nie wybuchły u mnie żadne fajerwerki . Chyba pod wpływem pozytywnych recenzji oczekiwałam czegoś lepszego ;)
OdpowiedzUsuńJa byłam nastawiona na prawdziwe bum! Bardzo dobra, ale nie na 10:( Niestety:( Pozdrawiam serdecznie:)
UsuńJa właśnie dlatego jeszcze nie przeczytałam tej książki. Boję się, że okażę się bezduszna, bo nie wzruszy mnie tak jak innych, albo po prostu mi się nie spodoba. Ekranizacji tez jeszcze nie oglądałam ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie, też się troszkę obawiałam jak zareagujecie na moją recenzję:) Czy pomyślicie, że nie mam uczuć?
UsuńRównież sporo czytałam na temat tej książki i dlatego nie przeczytam jej. Po prostu w tym momencie miałabym za duże wymagania, poczekam aż minie trochę ten boom i wtedy się do niej przymierzę.
OdpowiedzUsuńSłuszne myślenie:)
UsuńJa właśnie zamierzam w tym miesiącu przeczytać tę książkę. Mam nadzieję, że nie będę zawiedziona :)
OdpowiedzUsuńZ chęcią przeczytam Twoją recenzję, teraz już w końcu z perspektywy osoby, która ma lekturę za sobą:)
UsuńTa lektura jeszcze przede mną, a potem obejrzę ekranizację :)
OdpowiedzUsuńPolecam:) Film naprawdę bardzo mi się podobał:)
UsuńKsiążka i ekranizacja koniecznie muszą być przeze mnie "zaliczone", bo w moim otoczeniu wiele osób się nimi jara :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, to taki swoisty fenomen, więc trzeba się przekonać na własnej skórze :)
Usuńpiękna jest ta filmowa okładka... <3
OdpowiedzUsuńaż żałuję, że mam tamta poprzednią ;p
i widzę, że masz moją ulubioną czekoladę, osz Ty!
a książka podobała mi się, cieszę się, że Tobie również ;*
Kocham tę okładkę:) Ten turkusowy grzbiet i wspaniali aktorzy ;)
UsuńMilkę uwielbiam, jestem uzależniona :D Buziaki:*
Ja też podczas oglądania filmu płakałam więcej niż czytając. Film dorównał książce, a nawet i był ciut lepszy :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się:) Tym razem tak właśnie był również w moim odczuciu:)
UsuńEkranizacji JESZCZE nie widziałam, ale książkę uwielbiam :) Tak jak wspomniałaś duet Hazel&Gus jest cudowny. Bohaterowie wprowadzili do powieści wiele humoru swoim podejściem do ciężkich chorób z jakimi się zmagali. Przyznam, że GNW zaskoczyło mnie pozytywnie, ale też dlatego, że nie stawiałam tej książce poprzeczki zbyt wysoko. Obawiałam się wręcz, że mnie rozczaruje i wyszło z tego całkiem coś przeciwnego ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ciesze się, że miło ją wspominasz:) Obejrzyj koniecznie film:) Serdeczne pozdrowienia:)
UsuńDzięki, zajrzę:)
OdpowiedzUsuńEkranizacji nie widziałam, książki nie czytałam, aż wstyd!
OdpowiedzUsuńAch jaki tam wstyd:) Masz jeszcze czas:)))))
UsuńKsiążkę mam, ale jak to zwykle u mnie bywa, jeszcze jej nie przeczytałam :) Bije się jednak w piersi i obiecuje poprawę i to szybką, bo chce także obejrzeć ekranizację, którą tak wiele osób zachwala.
OdpowiedzUsuń:) Ja jak najbardziej zachwalam film, piękny:))))
UsuńMasz zupełną rację. Powstała masa recenzji, zachwalających pod niebiosa książkę i właśnie przez nie, oczekiwania wobec tego tytułu automatycznie wzrosły do niebotycznych rozmiarów. Aż się zaczęłam obawiać, jak ja odbiorę tę historię:)
OdpowiedzUsuńKsiążka podobała mi się, ale wydaje mi się, że młodszy czytelnik zdecydowanie bardziej doceni jej walory:)
UsuńMam ochotę poznać prozę Greena, ale tą pozycje sobie odpuszczam.
OdpowiedzUsuńRównież muszę sięgnąć po jakiś inny tytuł tego autora:)
UsuńZgadzam się, ta książka powinna się znaleźć w kanonie lektur szkolnych. Muszę w końcu obejrzeć film.
OdpowiedzUsuńTo byłaby prawdziwa innowacja w lekturach:) Film koniecznie;) Polecam:)
UsuńAni nie oglądałam filmu, ani nie czytałam książki. Chyba właśnie z powodu szumu wokół tego tytułu. Wolę trochę odczekać - niech wszystko się uspokoi i spokojnie sięgnę po książkę, obejrzę film. Bez opinii wtłaczających się do głowy z każdej strony;)
OdpowiedzUsuńSięgniesz, kiedy uznasz, że jesteś gotowa i masz chęć;) Pozdrawiam:)
UsuńJa jeszcze nie przeczytałam, choć jestem nastolatką. Może to przez to, że nigdy nie lubiłam lektur obowiązkowych :)
OdpowiedzUsuń:) Jestem ciekawa jakie byłoby Twoje zdanie :)
UsuńNiedawno przeczytałam książkę na czytniku, ale jest taka świetna, że chyba muszę kupić papierową wersję. Zazwyczaj unikam pozycji z tragicznym, nieszczęśliwym zakończeniem, ale tę postanowiłam przeczytać i się nie zawiodłam:)
OdpowiedzUsuńPapierową wersję na pewno warto mieć;) Cieszę się, że jesteś zadowolona z lektury:)
UsuńWylałam morze łez oglądając film. W planach mam również książkę :)
OdpowiedzUsuń:) Świetni aktorzy i film spójny z książką :)
UsuńOglądałam film i czytałam książkę. Oczywiście nie obyło się przy łez podczas czytania :) Co do ekranizacji, to była udana i wierna. Po prostu świetna. Ale jak wszystkim wiadomo - książka była lepsza :)
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, wszyscy do tego dążymy, aby jak najwięcej przeczyć i odczuć podczas czytania:)
UsuńGdybyś miała kilka lat mniej płakałabyś jak bóbr ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się:) Myślę, że wiek i doświadczenie życiowe mają tu coś do rzeczy.
UsuńNa filmie parę razy się popłakałam. Naprawdę dobra ekranizacja. Muszę jeszcze książkę przeczytać, ale to jak ochłonę. ;)
OdpowiedzUsuń:) Widzę, że jest wielu fanek/fanów tego filmu :) Super:)))))
UsuńTyleż pozytywów o tej książce ile gwiazd na niebie :)) Aż dziw, że jedna osoba ją skrytykowała... Nie pamiętam dokładnie kto. Niemniej nie zamierzam się nią sugerować i po książkę sięgnę na pewno :))
OdpowiedzUsuńNieźle powiedziane :D Po książki zawsze warto sięgać, recenzje to tylko taka pomoc, podpowiedź :) Warto samemu się przekonać :)
UsuńW sumie przy książce nie płakałam. Była smutna, ale sensowna. I podobali mi się bohaterowie. Ja bym nie umiała zachować wiary i nadziei, pewnie non stop wolałabym użalać się nad sobą... A filmu nie miałam okazji jeszcze widzieć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ja również bym się chyba załamała, znam swój charakter i wiem, że codziennie pytałabym dlaczego ja...
UsuńOdpozdrawiam:*
Muszę ją w końcu przeczytać, bo mam wrażenie, że już wszyscy dookoła mają ją za sobą:)
OdpowiedzUsuńJa prawie przy każdej książce mam teraz takie wrażenie;)
UsuńChyba już wszyscy przeczytali tą książkę - oprócz mnie :(
OdpowiedzUsuńJako że nastolatką nie jestem od dobrych kilku (eh, kilku?) lat i nie przepadam za literaturą dla młodzieży, pewnie nie sięgnę po tę pozycję. A może właśnie powinnam? Pewnie powinnam. Może kiedyś ;)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że wszyscy już znają tą książkę, oprócz mnie :(
OdpowiedzUsuńświetna recernzja. książka jeszcze przede mną, ale... tyle uslyszalam o niej dobrego, a teraz każda kolejna recenzja jest bardziej negatywna :C ja jednak sie nie zrazam i na pewno opowiesc o hazel i gusie przeczytam.
OdpowiedzUsuńzzaczytaniwksiazkach.blogspot.com
Oto moje największe postanowienie na rok 2014, a zarazem marzenie kolekcjonerskie :D. Ciekawe, czy uda mi się je zrealizować.Pocieszam się tym, że do końca roku zostało jeszcze trochę czasu.
OdpowiedzUsuńWczoraj miałam okazję obejrzeć film i bardzo mi się podobał. Można powiedzieć, że dzięki "Gwiazd naszych wina" obaliłam mój urojony stereotyp, zawsze sądziłam, że film nie jest w stanie dorównać książce, ale wydaję mi się że film i książka wzajemnie się uzupełniaja.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Będąc w empiku patrzyłam na tą książkę, teraz już sama nie wiem, na pewno będę chciała obejrzeć film.
OdpowiedzUsuńNaczytałam się sporo o tej książce, ale długo czasu zajęło mi sięgnięcie po nią. Ostatnią godzinę czytałam przez łzy.
OdpowiedzUsuńprzygotowuję właśnie podsumowanie Klucznika za wrzesień i weszłam obejrzeć Okładkowe love - ja też bym zgłosiła :)
OdpowiedzUsuń