Autor: Karin Slaughter
Tytuł: UKŁADANKA
Liczba stron: 480
Wydawnictwo: Harper Collins
Data wydania: 03.10.2018
Myślę, że Karin Slaughter to autorka, której nie muszę szczególnie przedstawiać. Przypomnę jednak, że w języku angielskim nazwisko pisarki oznacza "masakrę", "rzeź" i choć nie determinuje to twórczości autorki, wyobraźnia podpowiada naprawdę wiele. Byłam przyzwyczajona do brutalności, napięcia, niezwykłej obrazowości i jest mi ogromnie przykro, bo "Układanka" zupełnie nie spełniła moich oczekiwań. Nie chce mi się wierzyć, że to ta sama Karin, która napisała "Moje śliczne" i serię o hrabstwie Grant.
Fabuła skupia się na relacjach matki z córką oraz tajemnicach z przeszłości. W dniu swoich trzydziestych pierwszych urodzin Andrea wybiera się na obiad ze swoją mamą Laurą. W międzyczasie dochodzi do strzelaniny, młody chłopak z premedytacją strzela do dwóch kobiet znajdujących się w restauracji. Andrea wpada w panikę, natomiast jej matka ze spokojem zabija napastnika.
Choć książka zaczęła się dobrze, szybko dotarło do mnie, że będzie coraz gorzej. Bardzo dużo powtórzeń, non stop wałkowanie tych samych scen, akcja ciągnąca się jak flaki z olejem. Główna bohaterka to prawdziwa ciepła klucha, totalna niezguła. Nie jestem sobie nawet w stanie wyobrazić dorosłej kobiety, która nie jest w stanie odpowiadać na proste pytania, dosłownie niemowa. Zaznaczam, że wcześniej pracowała jako dyspozytorka w policji... Zrobiłam sobie kilka dni przerwy od czytania, bo często jest tak, że trzeba dać sobie czas. Następnie wraca się do danego tytułu i jest już ok. Niestety, nie tym razem.
Po przeczytaniu opinii pierwszych recenzentów zyskałam promyk nadziei, że pod koniec akcja się rozkręci. Czy ja wiem? Moim zdaniem nic szczególnego się tam nie wydarzyło, nic co jakoś szalenie by mną wstrząsnęło. Nie zauważyłam wielkiej przemiany, która miała zajść w głównej bohaterce. Owszem, dziewczyna częściowo rozwiązała zagadkę, resztę historii dopowiedziała jej matka i to generalnie tyle. Sama Laura również nie wzbudziła mojej sympatii.
Podsumowując, jakoś dobrnęłam do końca i choć Karin to jedna z moich ulubionych pisarek to czytanie "Układanki" zalecam tylko i wyłącznie na własną odpowiedzialność. Moim zdaniem to nie jest ta sama Slaughter co w innych powieściach. Czasem wśród najlepszych autorów trafi się niewypał.
Moja ocena: 4/10