środa, 21 grudnia 2016

"PODARUNEK" - Cecelia Ahern


Pozostając w świątecznym klimacie, chciałabym krótko opowiedzieć Wam historię Lou - zabieganego pracoholika, który chronicznie cierpiał na brak czasu. "Podarunek" nie jest nowością wydawniczą, ma jedynie nową okładkę, a wznowieniem zajęło się wydawnictwo Akurat. Po raz pierwszy książka została wydana w 2010 roku, ale wartości i przekaz jakie za sobą niesie pozostają ciągle aktualne. Bardzo lubię Cecelię Ahern, a "Podarunek" od dawna znajdował się na mojej liście książek do przeczytania. 

Wracając do wiecznie zapracowanego i zajętego Lou Sufferna - któż z nas nie zna wszechobecnego zjawiska braku czas? Ponoć zależy to od dobrej organizacji, ale czas ucieka nam przez palce i niestety pomimo starań, nie daje się ujarzmić. Myślę, że coś o tym wiecie, tym bardziej, że mamy szalony, przedświąteczny tydzień, a do Wigilii pozostało TYLKO 2 dni. Tak więc Lou był wiecznie zajęty, czasem chciałby się rozdwoić, ale to przecież niemożliwe... A może jednak? 

Fabuła powieści kojarzyła mi się z "Opowieścią wigilijną". Głównie chodzi mi o przemianę wewnętrzną naszego bohatera. Moją poprzednią lekturą była "Świąteczna kafejka", urocza, zimowa, obyczajowa opowieść świąteczna, ale to jednak "Podarunek" bardziej skradł moje serce. Dlaczego? Myślę, że każdy z nas poszukuje w świątecznych lekturach czegoś magicznego, niezwykłego, a wręcz niemożliwego. Takiego sekretnego składnika, który nie daje się wytłumaczyć, a jednak istnieje i napawa nas duchem świąt. "Podarunek" to opowieść, która zawiera taki właśnie element. Pierwiastek magiczny, który zmienia wszystko i przynosi świąteczną zadumę i refleksję. Jak wspominałam, książka nie jest nowością, wiec pewnie wiele osób już ją czytało. Cieszę się, że ja także dołączyłam do tego grona. Zdecydowanie nie jest to wesoła opowieść, ale bardzo mądra i wzruszająca, dlatego serdecznie polecam wszystkim, którzy jeszcze jej nie czytali:)

"Czas jest cenniejszy niż złoto, cenniejszy niż diamenty, cenniejszy niż ropa czy jakiekolwiek skarby. To czasu nigdy nie ma dość, to czas wprowadza zamęt w nasze serca, musimy więc wykorzystywać go mądrze. Czasu nie można spakować, przewiązać wstążką i złożyć pod choinką w bożonarodzeniowy poranek. Czasu nie można dostać. Ale można go dzielić"
s.382

Autor: Cecelia Ahern
Tytuł: PODARUNEK
Liczba stron: 384
Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: 23.11.2016

poniedziałek, 12 grudnia 2016

"ŚWIĄTECZNA KAFEJKA" - Amanda Prowse

Autor: Amanda Prowse
Tytuł: ŚWIĄTECZNA KAFEJKA
Liczba stron: 272
Wydawnictwo: Kobiece
Data wydania: 24.11.2016


Co roku obiecuję sobie, że grudzień będzie miesiącem, w którym skupię się na czytaniu świątecznych, klimatycznych i ciepłych powieści. Niestety, do tej pory nigdy mi się to nie udawało. W tym roku jest inaczej! Za mną pierwsza z przygotowanych na ten rok lektur świątecznych. Zapraszam!

Wyobrażacie sobie Boże Narodzenie w samym środku australijskiego lata? Ja właściwie tak. Przynajmniej raz w życiu chętnie spędziłabym święta w takiej scenerii, choć nie przeczę, że białe i mroźne są jedyne w swoim rodzaju. Bea, główna bohaterka powieści, od wielu lat mieszka w Sydney, ale z rozrzewnieniem wspomina lata młodości spędzone w Anglii. Po śmierci męża coraz częściej przypomina jej się tamtejszy surowy klimat, a przed oczami staje widmo pierwszej, utraconej miłości.

Pewnego dnia Bea otrzymuje wiadomość mailową od poznanej na forum właścicielki świątecznej kafejki z innego kontynentu. Nowa znajoma namawia Beę do przyjazdu do Szkocji na Boże Narodzenie. Bohaterka nie ma nic do stracenia i zgadza się. Razem z nastoletnią wnuczką Florą wyruszają w podróż, która już na zawsze odmieni ich życie. Całość to bardzo sympatyczna i urocza historia miłosna, przysypana magią zbliżających się świąt. 

"Świąteczna kafejka" to opowieść, która zaczyna się w upalnym, słonecznym Sydney w Australii, ale swój finał ma w zaśnieżonym, mroźnym Edynburgu w Szkocji. Powieść adresowana do czytelników w każdym przedziale wiekowym. Główna bohaterka jest starszą kobietą, ale przeżywa swoją przygodę z 13-letnią, niezwykle rezolutną i wygadaną wnuczką. W tle przewija się też szereg innych postaci - syn i synowa Bei, jej młodzi współpracownicy, goście odwiedzający jej restaurację. Ta książka zdecydowanie budzi ciepłe uczucia i sprawia, że mamy uśmiech na twarzy. Autorka skupia się głównie na wątku miłosnym, ale zahacza także o nieporozumienia rodzinne, brak rozmów i okazania bliskim należytego wsparcia i ciepła. Lekka, spokojna i obyczajowa. Idealna na prezent pod choinkę oraz grudniowe popołudnia. 

poniedziałek, 5 grudnia 2016

"PORĄB I SPAL. ACTIVITY BOOK. KSIĄŻKA ZAMIAST SIEKIERY" - Lars Mytting, Adam Doughty



Tytuł: „Porąb i spal. Książka zamiast siekiery – activity book”
Autor: Lars Mytting
Konsultacje: Hedvig Mytting i Selma Mytting
Ilustracje: Adam Doughty
Liczba stron: 64
Data wydania: 7 listopada 2016 
Wydawnictwo: Smak Słowa | Agora

Niespełna rok po spektakularnym polskim debiucie „Porąb i spal” Lars Mytting idzie za ciosem i wraz z córkami tworzy activity book. Cóż to takiego? Moim zdaniem taki miks wszystkiego, trochę qizów, zagadek, kolorowania, ale także przydatne informacje dotyczące drewna i jego użytkowania. Można zatem stwierdzić, że jest to książka dla całej rodziny i każdy domownik znajdzie w niej coś dla siebie. 


Poniższe zdjęcie przedstawia ilustrowany poradnik łupania drewna - na pewno przyda się Panom. Dodatkowo po wykonanej pracy możemy sobie naszego drwala pokolorować. Na kolejnych kartach istnieje też możliwość ubrania i wyposażenia drwala, a także "drwalki" w odpowiednie akcesoria, ubrania i narzędzia. Figurki kobiety i mężczyzny, jak również wszystkie potrzebne akcesoria wycinamy, a następnie składamy według własnej inwencji twórczej. Zabawa sprawi frajdę większości domowników, a sami przyznacie, że jest to alternatywa dla wszechobecnych smartfonów i innych wynalazków elektronicznych, które codziennie pochłaniają mnóstwo naszego czasu.


"Książka zamiast siekiery" oferuje nam porady użyteczne w codziennym życiu, takie jak poniższa metoda rozpalania ognia. My oczywiście już ją wypróbowaliśmy i wiecie co? Działa świetnie. Oczywiście życie w stylu skandynawskim to nie tylko moda na bycie brodatym drwalem, ale także życie w zgodzie z naturą, przyrodą, ekologią. To także jeden z popularniejszych stylów wnętrzarskich, w związku z czym książka oferuje nam pokolorowanie bajkowego salonu w takim właśnie stylu z ogromną świąteczną choinką. To akurat zadanie dla mnie, jednak nie wykonałam go z prostego powodu, mianowicie wciąż nie mam odpowiednich kredek... 


Nie napiszę, że jest to książka dla każdego, bo tak samo jak "Porąb i spal" jest to pozycja specyficzna. Myślę, że gdybyśmy z mężem nadal mieszkali w blokowiskach, nie zainteresowalibyśmy się twórczością Myttinga i jego życiową filozofią. Własny dom, własny piec, wszechobecne drewno i uwielbienie dla wnętrz w stylu skandynawskim sprawiło, że zostaliśmy fanami autora. Dodatkowo ogromnym plusem powyższej pozycji jest to, że cała rodzina może z niej skorzystać i wykazać się kreatywnością. Jest coś dla Pań, dla Panów oraz dla dzieci w różnym wieku. To sprawia, że książka jest interesującą i godną zainteresowania pozycją. Serdecznie polecam :)

czwartek, 1 grudnia 2016

ŻEGNAM LISTOPAD :)

PRZECZYTANE W LISTOPADZIE:

1. Tarryn Fischer - MIMO TWOICH ŁEZ, tom 2 - 8/10
2. Milka Kahn, Anne Veron - KOBIETY W MAFII - 7/10 
3. Mitchell Kriegman - BYĆ JAK AUDREY HEPBURN - 9/10 
4. Katarzyna Misiołek - DZIEWCZYNA, KTÓRA PRZEPADŁA - 8/10 

Listopad to miesiąc, który minął mi przeraźliwie szybko. Zupełnie jakby miał 3 dni, a nie 30. Zawsze jest coś do zrobienia i ciągle coś się dzieje, naprawdę nie sposób tego wszystkiego opisać. Nawet nie wiem kiedy udało mi się zrobić tyle zdjęć. ZAPRASZAM :) 


Zacznijmy od tego, że od pierwszych dni listopad na Podlasiu obfituje w śnieg:) 



Chyba uznam listopad za miesiąc obżarstwa. Nagle wszystko mi smakuje. Wstaję rano i biegnę do lodówki, a musicie wiedzieć, że 29 lat na myśl o śniadaniu żołądek wywracał mi się do góry nogami. 





Nie mogę żyć bez sernika i babeczek. Nigdy szczególnie nie przepadałam za słodyczami, a już w szczególności za sernikiem, ale teraz nie umiem się powstrzymać. Macie jakiś przepis na dobry sernik? Ja nie mam, w związku z czym chyba niedługo zbankrutuję. Dlaczego musiało mi posmakować najcięższe wagowo sklepowe ciasto... Wydaję na nie majątek.






Pomidorówka z Biedronki, przyznam, że całkiem dobra. Wypróbowałam wszystkie smaki tych zup i niestety żadna oprócz pomidorowej mi nie smakuje.


U mnie już troszkę świątecznie, powoli wyciągam ozdoby z poprzedniego roku oraz dokupuję nowe. Upolowałam nawet DZWONIĄCY, świąteczny sweter w outlecie :)


W listopadzie przekroczyłam magiczną "studniówkę", czyli w pewnym momencie zorientowałam się, że pozostało mi 100 dni do porodu. Na dzień dzisiejszy to już nawet 90 dni i nie wiem kiedy to zleciało... Jestem trochę przerażona, tym bardziej, że w domu trwają prace remontowe i nic nie jest gotowe:( Dodatkowo coraz bardziej bolą mnie plecy i ogólnie większość czynności zajmuje mi dwa razy więcej czasu niż dawniej. 

Staram się skompletować ubranka, poniżej efekty szperania w lumpeksie:) Za grosze można upolować takie śliczności, mięciutkie, polarowe.


Kurteczkę Nexta z metką udało mi się kupić dziś w drodze do domu. Zawsze o takiej marzyłam, ale strona internetowa z ubrankami tej marki nie należy do najtańszych :( Dziś kupiłam ją za 10 złotych na szmateksie/lumpeksie/ciuchlandzie - jak zwał, tak zwał, ale jaka radość:) Kompleciki bodziakowe to efekt Black Friday w Tesco :) 


Zaczęłam oglądać serial Outlander, na podstawie książki "Obca" Diany Galbadon. Zwykłe romansidło, ale jakie wciągające. Już kocham Jamiego i Claire i nie mogę się od nich uwolnić. Każdy odcinek trwa godzinę, ale mimo to cały sezon obejrzałam w trzy dni. Szkoda, że Obcej nie można nigdzie kupić:( Poszperam w księgarniach stacjonarnych, mam nadzieję, że uda mi się wyszperać jakiś zapomniany przez Boga i ludzi egzemplarz:)


Zdjęcia nie przedstawiają nawet połowy tego jak intensywny był to miesiąc. Zdecydowanie muszę trochę zwolnić. Życzę Wam udanego, magicznego grudnia :)

sobota, 26 listopada 2016

"DZIEWCZYNA, KTÓRA PRZEPADŁA" - Katarzyna Misiołek


"Dziewczyna, która przepadła" to swoista kontynuacja wydanej rok temu powieści Katarzyny Misiołek "Ostatni dzień roku". Narratorką poprzedniej książki była Magda, młoda dziewczyna, która zmagała się z zaginięciem swojej siostry Moniki. W powyższej powieści głos ma właśnie Monika i to ona opowiada nam swoją historię. 

Poprzedni tytuł, choć niezmiernie smutny, przypadł mi do gustu. Autorka zwróciła uwagę na problemy i uczucia rodzin, których bliscy przepadli bez śladu. Obawiałam się, że historia Moniki mnie przytłoczy, sprawi, że będę rozbita emocjonalnie i wprowadzona w stan melancholii. Okazało się, że "Dziewczyna, która przepadła" to swojego rodzaju remedium na smutek, który pozostawiła we mnie poprzednia powieść. Nie znaczy to oczywiście, że książka jest wesoła, ale w końcu mamy przedstawione konkretne wydarzenia, a nie tylko domysły. Autorka podzieliła książkę na pięć części, a w każdej z nich Monika przybliża nam swoją dramatyczną historię. Dziewczyna przeżyła prawdziwe piekło, była poniżana w każdy możliwy i chory sposób. Jej oprawca to człowiek, który nie rzucał się w oczy, dlatego też nikt nie podejrzewał go o tak karygodne czyny.

Autorka bardzo wiarygodnie snuje swoją opowieść, nie ma tu ani odrobiny przesady czy przerysowania. Różne etapy życia bohaterki pozwalają nam złożyć całą jej historię w logiczną całość. "Dziewczyna, która przepadła" to książka bardzo emocjonalna, prawdziwa, ale niosąca także pozytywne przesłanie i nadzieję. Bardzo się cieszę, że poznałam historię Moniki. Nie sądziłam, że opowieść z jej perspektywy będzie tak dobra, tak wciągająca i zarazem odpowie na pytania i domysły, które mnożyły się przy lekturze poprzedniej części. Osobiście uważam, że mało kiedy perspektywa drugiej osoby w książce coś zmienia, ale w tym przypadku jest zupełnie inaczej. Historia Moniki to zupełnie inna opowieść, inny punkt widzenia i po przeczytaniu nie wyobrażam sobie, że opowieści Moniki miałoby nie być. Idealna kontynuacja, która wprowadziła spokój w moje myśli i pozwoliła odkryć prawdę o losach tej, która przepadła.
Moja ocena 8/10

Katarzyna Misiołek – krakowianka i filolog polski z wykształcenia. Przez kilka lat mieszkała w Rzymie. Po powrocie do kraju rozpoczęła współpracę z wydawnictwami prasowymi, wcześniej bywała tłumaczką, radiową pogodynką i hostessą. Interesuje się turystyką, psychologią, medycyną niekonwencjonalną i tarotem. W wydawnictwie MUZA dotychczas ukazały się dwie jej powieści, „Niekochana” (2014) i „Ostatni dzień roku” (2015).

Autor: Katarzyna Misiołek
Tytuł: DZIEWCZYNA, KTÓRA PRZEPADŁA
Liczba stron: 464
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 26.10.2016

sobota, 19 listopada 2016

"BYĆ JAK AUDREY HEPBURN" - Mitchell Kriegman

Autor: Mitchell Kriegman
Tytuł: BYĆ JAK AUDREY HEPBURN
Liczba stron: 432
Wydawnictwo: Kobiece
Data wydania: 18.11.2016

Audrey Hepburn - ikona XX wieku i zarazem najlepiej opłacana aktorka swojego pokolenia. Stylowa, szykowna, eteryczna i elegancka. Po dziś dzień jej styl inspiruje kobiety na całym świecie. To nie o niej jest ta opowieść, ale nie sposób o niej nie wspomnieć. Główna bohaterka książki, 19-letnia Lisbeth od zawsze inspiruje się Audrey, a film "Śniadanie u Tiffany'ego" jest jej lekiem na całe zło tego świata i ucieczką od wszystkich problemów. Oglądała go już miliony razy  i ciągle nie ma dość. Zachowanie bohaterki jest dla mnie całkowicie zrozumiałe, sama mogłabym w kółko oglądać "Przeminęło z wiatrem". Filmowy romans, który przetrwał próbę czasu i trwale zapisał się w historii kina nie tylko inspiruje Lisbeth, ale przypomina także jej własną historię. Pokrótce "Śniadanie u Tiffany'ego" to historia dziewczyny z ubogiej rodziny, która przyjeżdża do Nowego Jorku, aby ziścić marzenie o poślubieniu najbogatszego mężczyzny na świecie. Co prawda Lisbeth nie myśli na razie o ślubie, ale skrycie marzy o tym, aby żyć w świetle jupiterów i blasku sławy. Jej rodzina jest dość szalona, żeby nie powiedzieć lekko patologiczna i tylko babcia i ukochany film ratują bohaterkę przed popadnięciem w całkowity obłęd. To właśnie babcia zaszczepiła w bohaterce miłość do starych filmów i zachęcała do spełniania swoich marzeń. 

Pewnego dnia Lisbeth otrzymuje wiadomość od swojej przyjaciółki Jess – stażystki w Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku. Okazuje się, że na najważniejszym wydarzeniu modowym Met Gala, zostanie wystawiona pierwotna wersja legendarnej sukienki od Givenchyego, którą miała na sobie Audrey Hepburn w filmie Śniadanie u Tiffany’ego. Lisbeth nie może przegapić takiej okazji i biegnie zobaczyć sukienkę. Zwykłe oglądanie kończy się nieco inaczej niż zaplanowały przyjaciółki - Lisbeth nie tylko ogląda, ale przymierza słynną suknię. Dodatkowy makijaż i fryzura àla Audrey Hepburn sprawiają, że część osób obecnych w budynku widzi w niej osobę bogatą i prominentną. 

Włożenie sukienki sprawia, że Lisbeth dostrzega szansę na zmianę swojego nudnego, codziennego życia. Razem z Jess obmyśla sprytny plan, który pozwoli jej wejść w kręgi elity Manhattanu. Brzmi znajomo? Książka bardzo przypomina popularny serial "Plotkara". Lisbeth mogłabym porównać do Jenny Humphrey, a historia książkowego przystojniaka ZK Northcotta łudząco przypomina historię rodziny Nate'a Archibalda. Dodam, że uwielbiam ten serial i to podobieństwo nie stanowiło dla mnie problemu, wręcz przeciwnie. Cudownie było znów przenieść się do najbogatszych dzielnic Nowego Jorku, przypomnieć sobie blask Piątej Alei, znów poczuć tę klasę i szyk.

Postacią, która wyróżnia powyższą powieść jest babcia głównej bohaterki. Kobieta rezolutna i wytworna niczym Audrey Hepburn. Jej historia, umiejętnie wpleciona w karty powieści jest zaskakująca, niesamowita i nadaje całej powieści charakteru. Lisbeth także jest uroczą bohaterką, lekko zagubioną i poszukującą własnej tożsamości. Razem z babcią tworzą zgrany duet i od nowa odkrywają historię swojej rodziny. 

Przyznam, że ta opowieść naprawdę mnie urzekła i oczarowała. Wiem, że fabuła brzmi dość banalnie i sięgając po lekturę nie sądziłam, że aż tak mnie porwie. Od pierwszych stron czułam na plecach powiew Nowego Jorku i wszechobecny styl vintage przeplatany z luksusowym i eleganckim glamour. Niecodzienna, klimatyczna historia, przeplatana sekretami z dawnych lat, to naprawdę coś, co bardzo lubię. I jeszcze to podobieństwo do ulubionego serialu. Dla mnie ta książka to perełka, ponieważ całkowicie pochłania uwagę i pozwala obrazowo wczuć się w sytuację bohaterów. Poza tym każdy z nas lubi taką sytuację, kiedy nie spodziewa się po książce wiele, natomiast po lekturze jest totalnie zauroczony, zakochany i wprowadzony w ulubiony klimat. Ta opowieść jest bajkowa, klimatyczna i szalenie ciekawa. Zdecydowanie musicie przeczytać!

Moja ocena: 9/10

wtorek, 15 listopada 2016

"MIMO TWOICH ŁEZ" - Tarryn Fisher

Autor: Tarryn Fisher
Tytuł: Mimo twoich łez
Seria: Love Me with Lies #2
Liczba stron: 320
Data wydania: 26.10.2016 
Wydawnictwo: Otwarte


Drugi tom bestsellerowej trylogii Tarryn Fisher. Po wyznaniu win Olivii, czas na wylane łzy Leah. Zapowiadało się intrygująco, jednak obawiałam się, że dostanę tą samą historię, tylko z innej perspektywy, a bardzo tego nie lubię. Na szczęście jest to zupełnie inna opowieść, nowe tajemnice, nowe zdarzenia przeplatane wątkami z poprzedniego tomu. Swoiste uzupełnienie części pierwszej, a zarazem kompletnie nowy przekaz. Leah Smith zaczyna swoją opowieść z tak zwanej "grubej rury". Z wrażenia od razu musiałam zbierać zęby z podłogi. W pierwszym tomie "marchewa" nie budzi sympatii, ale ta część mogłaby być swoistą rehabilitacją tej postaci. Jednak Tarryn Fisher wcale nie stara się wybielić bohaterów. Pokazuje ich takimi jakimi są i to jest to największa zaleta tej serii. Egoizm i wyrachowanie rudej szokuje czytelnika już od pierwszych stron. 

"- Caleb jest całkiem miłym facetem.
(...)

-Tak, i?
(...)
- Czemu poślubił taką dziewczynę jak ty?"


Jak każdy człowiek Leah Smith ma swoje tajemnice. Ma twarz, której nie pokazuje nikomu, nigdy. Pewnej osobie częściowo uda się zmienić nastawienie Leah, jednocześnie zaznaczam, że osobą tą nie jest Caleb. Jak mówi sama Leah, zrobi wszystko, aby utrzymać przy sobie męża. Wszystko czyli co? Na to pytanie odpowiedz dostaniecie po lekturze. Już nie mogę doczekać się ostatniej części i przeczytać jak to wszystko wygląda z perspektywy Caleba i jaka jest jego historia. "Mimo twoich łez" to świetna kontynuacja serii na bardzo wysokim poziomie. Takich bohaterów nie znajdziecie nigdzie indziej. Gorąco polecam.


Moja ocena: 8/10

sobota, 12 listopada 2016

"KOBIETY W MAFII" - Milka Kahn, Anne Veron


Autor: Milka Kahn, Anne Veron
Tytuł: KOBIETY W MAFII
Liczba stron: 256
Wydawnictwo: Muza 
Data wydania: 12.10.2016

Anne Véron – reżyserka, autorka licznych filmów dokumentalnych na temat włoskiej mafii (dla Canal+, M6, Public Sénat i Toute l’histoire), m.in. Des femmes dans la mafia (Kobiety w mafii).
Milka Kahn – prawniczka, specjalizuje się w prawie europejskim. Pracowała jako wolontariuszka w antymafijnym stowarzyszeniu Libera Palermo. Tam właśnie zainteresowała się problematyką kobiet w mafii.

Powyższy duet autorski stara się kobiecym okiem przedstawić czytelnikom obraz kobiet, ale nie byle jakich, bo kobiet w mafii. Samo słowo "mafia" narzuca dość męski punkt widzenia. Któż z nas nie zna Ojca Chrzestnego czy słynnej ekranizacji Gomorry? No właśnie. A jaka jest powinność, wpływy i funkcja kobiet w takich organizacjach? Dość długo służby bezpieczeństwa bagatelizowały ich rolę, spychały je na dalszy plan, traktowały jako te słabe, bezbronne i nieposiadające żadnej wiedzy o tym czym zajmują się ich ojcowie, mężowie czy synowie. Była to ogromna pomyłka wymiaru sprawiedliwości, bo kobiety są świetnymi obserwatorkami, strategami oraz intrygantkami. Wniosek? Matki chrzestne istnieją!

Autorki podzieliły swoją książkę na trzy części. W każdej z nich w skrócie opisały strukturę i działalność trzech najsłynniejszych organizacji przestępczych we Włoszech - sycylijskiej cosa nostry, neapolitańskiej kamorry oraz kalabryjskiej ndranghety. Wspólnym mianownikiem wszystkich wyżej wymienionych "instytucji" są oczywiście kobiety. Niektóre już dawno umarły, inne żyją do dziś, ale niechętnie udzielają wywiadów. Zasięg ich działalności był niekiedy naprawdę gigantyczny, a charaktery tak skrajne, jak ogień i woda. Jedne walczyły o lepszy los dla siebie i dzieci, szły na współpracę z policją, stawały się świadkami incognito, musiały już zawsze się ukrywać. Inne tak bardzo wzięły sobie do serca święte zasady panujące w organizacji, że potrafiły poświęcić własne rodziny dla ogólnego dobra mafii. 


Historie żon, córek i wnuczek słynnych mafiozów pozwalają nam odkryć tytułową rolę kobiet w mafii. Opowieści są bardzo zróżnicowane, dłuższe, krótsze, mniej lub bardziej brutalne, ale wszystkie bardzo ciekawe. Część kobiet niesamowicie mi zaimponowała, inne zaś swoim uporem i nieustępliwością przyprawiały o gęsią skórkę. Książka napisana przystępnym językiem, o kobietach dla kobiet. Serdecznie polecam. 
Moja ocena: 7/10

piątek, 4 listopada 2016

"DROGA DO PIEKŁA" - Przemysław Piotrowski

Autor: Przemysław Piotrowski
Tytuł: DROGA DO PIEKŁA
Wydawnictwo: Videograf SA
Liczba stron: 384
Data wydania: 05.08.2016

"Były amerykański żołnierz John Pilar zostaje skazany na śmierć za zamordowanie swojej rodziny w wyjątkowo bestialski sposób. Kat wstrzykuje mu zabójczą mieszankę, ale to nie koniec jego podróży. Po drugiej stronie budzi go odrażająca woń siarki…

Jego młodszy brat Lukas, były nowojorski policjant, a dziś zapijaczony detektyw, nie wierzy w jego winę. Odkrywa, że naczelnik więzienia, w którym zginął brat, nie ma krystalicznie czystego sumienia. Razem z młodą dziennikarką Rose Parker rozpoczynają prywatne śledztwo i wpadają na trop mrocznego spisku. Z każdym dniem coraz bardziej zagłębiają się w matni pierwotnego zła, niewyobrażalnego okrucieństwa i zdziczałej przemocy. Czy oczyszczą Johna z zarzutów, czy może dokopią się do prawdy tak przerażającej, że nawet samo piekło wydaje się być jedynie drobną igraszką?"



Osoba Przemysława Piotrowskiego nie była mi wcześniej znana. Umknął mi gdzieś jego zeszłoroczny debiut, czyli "Kod Himmlera". Tym bardziej cieszę się, że trafiłam na jego drugą powieść, czyli "Drogę do piekła". Sam patronat medialny na odwrocie książki wzbudził we mnie ogromne zainteresowanie. Kostnica, Grabarz.net, Bestiariusz - to brzmiało dobrze, mocno, wyraziście. I tak właśnie było.

"John nie bał się śmierci, ale wiedział, że opuszcza doczesny świat, nie dokonawszy zemsty. Potwór, który z zimną krwią zaszlachtował jego żonę i trójkę ukochanych dzieci, wciąż najpewniej chodził po tym świecie. Kto wie, może dziś śmiał się, mając świadomość, że ich mąż i ojciec zaraz dostanie śmiertelny zastrzyk w komorze śmierci, skazany za jego czyny. To bolało Johna najbardziej i choć pogodził się z tym, że na tym świecie nie zdoła dopaść oprawcy rodziny, poprzysiągł sobie, że w kolejnym życiu dorwie go, choćby miał zejść do najgłębszych czeluści piekła. Bo jeśli istnieje życie po życiu, to ten potwór prędzej czy później trafi właśnie tam. A wtedy John go znajdzie."
s.21

Piekło jakie serwuje nam Przemysław Piotrowski jest potworne i szokujące. Jest makabryczne, wynaturzone i nie chcę nawet myśleć, że coś takiego może nas kiedyś spotkać. Rodzi się jednak pytanie, co jest gorsze? Piekło jakie może nas spotkać na ziemi, czy może to, które kreuje religia? Po lekturze tej książki nie jestem już niczego pewna. Ludzkość od wieków cechowało niezwykłe okrucieństwo i dzikość. Autor bardzo obrazowo przedstawia jak jeden człowiek może skrzywdzić drugiego. Niektórych ta opisowość może razić, szokować, powodować obrzydzenie. Seks, przemoc, gwałty, bestialstwo najgorszego gatunku, sadyzm, brutalizm. W tej książce wszystko opisane jest szczegółowo i bez owijania w bawełnę. I to szokuje owszem, ale czy takie rzeczy nie dzieją się dziś, teraz, za ścianą? Niestety dzieją się i nie możemy udawać, że jest inaczej. Możemy o tym nie myśleć, nie czytać, nie oglądać wiadomości, ale niestety zło istnieje, a Przemysław Piotrowski po prostu ubrał to w słowa i choć niektóre opisy są wulgarne, a wręcz obsceniczne, to nie mogę napisać, że autor popełnił jakiś błąd. Wprost przeciwnie. Ukazał nam piekło na ziemi i przypomniał, że to ludzie ludziom potrafią wyrządzić największą krzywdę. Nieograniczona wyobraźnia ludzi popycha ich do czynienia największej krzywdy i zbrodni. 

Plusem są główni bohaterowie. Zarówno John, Lukas jak i Rose to osoby nieidealne, ale bardzo plastyczne, widoczne i zdecydowane. Lubię takich mocnych bohaterów, dzięki nim książka bardzo zyskuje. 

Czas akcji to rok 2021, czyli bardzo niedaleka przyszłość. Moim zdaniem nie ma to żadnego wpływu na opisywane wydarzenia, świat pozostaje taki sam jaki jest obecnie. Autor wiernie odtworzył nowojorskie klimaty, a także korzystał z wielu materiałów źródłowych, aby jak najrealniej przedstawić wydarzenia zawarte w książce, choćby drogę Johna do komory śmierci oraz jego późniejsze uśmiercenie. 

"Droga do piekła" to kawał dobrej, ostrej i dosadnej literatury. Jeżeli nie lubicie krwawych thrillerów, bądź dopiero chcecie zacząć swoją przygodę z taką literaturą to przygotujcie się na gwałtowny szok i skok ciśnienia. W moim przypadku był tak okres, że krwawe kryminały i thrillery czytałam notorycznie, a im bardziej okrutne i zdegenerowane, tym bardziej mi się podobały. Mimo to autorowi udało się zrobić na mnie duże wrażenie i do dziś myślę o pewnej biednej kobiecie, żywcem obdartej ze skóry, a jednak wciąż żyjącej... Stanowczo stwierdzam, że muszę mieć autora na oku, bo właśnie takie książki lubię. 

Pozycja zdecydowanie dla dorosłych czytelników o mocnych nerwach. Polecam bardzo gorąco, aczkolwiek na własną odpowiedzialność. Koszmary mogą Wam towarzyszyć jeszcze długo po lekturze. Ja, idąc za ciosem zabrałam się za "Kobiety w mafii", tak więc szykujcie się na bardzo krwawy listopad. Pozdrawiam. 
Moja ocena: 9/10

poniedziałek, 31 października 2016

ŻEGNAM PAŹDZIERNIK :)


Podsumowanie zacznijmy od lekkiego żartu:) W końcu czasem tylko uśmiech może nas uratować, szczególnie, gdy się jest chorym drugi raz w tym samym miesiącu. W październiku przeczytałam 5 książek i gdyby nie straszliwe przeziębienie to na pewno przeczytałabym więcej. Jestem pozytywnie zaskoczona tytułem "Droga do piekła" - naprawdę mocna i wciągająca lektura, zdecydowanie polecam. Dawno nie czytałam tak dobrej książki. W październiku wygrałam dwa książkowe konkursy. Otrzymałam najnowszą powieść Agnieszki Lingas-Łoniewskiej pod tytułem "Zakręty losu. Nowe pokolenie" z autografem oraz świeżuteńką książkę Marii Paszyńskiej "Cień sułtana". Sułtan trafi do mamy, bo ona uwielbia takie klimaty - ucieszy się z prezentu:)

PRZECZYTANE W PAŹDZIERNIKU:
1. K.N. Haner - NA SZCZYCIE. GRA O MIŁOŚĆ, tom 2 - 7/10
2. Emma Chase - SKAZANIE - 7/10
3. Anna Dąbrowska - NAKARMIĘ CIĘ MIŁOŚCIĄ - 7/10
4. Mhairi McFarlane - KIM JEST TA DZIEWCZYNA - 6/10
5. Przemysław Piotrowski - DROGA DO PIEKŁA - 9/10

FOTO PAŹDZIERNIK:

Październik zaczął się bardzo obiecująco. Miałam przemiłych gości z Leeds. Na zdjęciu najmłodszy przybysz - 13 miesięczna Hania, która już gościła na tym blogu podczas swoich narodzin. Razem z jej mamą i moją przyjaciółką spędziłyśmy fajny tydzień. Już za nimi tęsknię.

 

Zimne dni - trzeba więc dobrze zjeść.


Lubię jesień za wszelkiego rodzaju sweterki, buty, dodatki. Ciepłe szale, a nawet czapki. Zdecydowanie wolę zakrywać ciało niż je odkrywać. 

Mój najnowszy nabytek - wesołe rękawiczki :)


Ilość deszczowych dni zmusiła mnie do wyciągnięcia kaloszy.


Ponownie moje aktualnie ukochane rękawiczki + zachcianki październikowe. Kwaśny sok i cukierki "złoty orzech" z Solidarności muszę mieć koniecznie pod ręką. 


Niestety ciepłe ubrania nie uchroniły mnie przez najgorszym przeziębieniem jakie miałam od lat. Zaczęło się niewinnie od bólu gardła, a następnie doszły wszystkie możliwe objawy dodatkowe. W pewnym momencie marzyłam tylko o jednej, prostej rzeczy - móc normalnie oddychać. 
Na pocieszenie mąż zrobił mi obwarzanki - większość zjadł sam :D


Mówi się, że katar leczony tabletkami trwa 7 dni, a nieleczony tydzień. Wiecie co Wam powiem? Gówno prawda. Nie mogłam zażyć żadnych tabletek, piłam herbatę, mleko z miodem, zjadłam cytrynę, owoce, surowy czosnek, który niemal wypalił mi dziurę w języku. Nic nie pomogło. Dodatkowo, gdy już lekko ozdrowiałam, zachorowałam ponownie. Ręce opadają. Nawet nowy Potter mnie nie pocieszył.


Próby zdjęciowe do konkursu fotograficznego u Ejotka - wysłałam zdjęcie z innego profilu, ale fakt jest taki, że wygrałam książkę Agnieszki Lingas-Łoniewskiej.


Na zakończenie pozostając w żartobliwym tonie - takie są moje zamiary na jutro. Choroba niestety nie pozwala mi na inne plany:( Trzymajcie się ciepło i zdrowo. Pozdrawiam:)


W momencie pisania tego postu odwiedziły mnie dzieci z ulicy. Mało nie dostałam zawału, gdy otworzyłam drzwi, a małe, przebrane dzieci ryknęły "CUKIEREK ALBO PSIKUS" i wystawiły koszyki. Jesteśmy nowymi mieszkańcami na ulicy i kompletnie nie byłam na to przygotowana. Oddałam swoje owoce i słodycze, które miały być na wieczór, z chipsami włącznie. Mąż mnie zabije heheh. Za rok będę gotowa! Jadę do sklepu, bo zaraz może przyjść ich więcej...