niedziela, 26 kwietnia 2015

DŹWIĘKI WSPOMNIEŃ - Katarzyna Meres

Autor: Katarzyna Meres
Tytuł: "Dźwięki wspomnień"
Liczba stron: 104
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 14.02.2014


"Dźwięki wspomnień" to debiut Katarzyny Meres, autorki bloga ŚWIAT KASIENCJUSZA. Jest to jeden z blogów, na który zaglądam regularnie, dlatego podwójnie doceniam fakt, że Kasia chciała podzielić się ze mną swoją twórczością. Książka nie jest długa, bo składają się na nią 104 strony, ale za to pozostawia w duszy swoisty ślad w formie przemyśleń i takiej swoistej nostalgii. 

Powieść to dwie odrębne historie napisane w formie intymnego pamiętnika. Obie opowiadają o ponadczasowej i nieśmiertelnej sile miłości. Człowiek, który nie zaznał tego uczucia nigdy nie zrozumie o czym są owe historie. Nie dostrzeże w nich smutku, ale i porażającego ogromu emocji. Czytając oba opowiadania zastanawiałam się nad kwintesencją miłości. Nad tym, że warto jest dawać z siebie coraz więcej i więcej, jak również, że warto o miłości mówić. Druga osoba nie zawsze zdaje sobie sprawę z naszych uczuć. Chodzi mi o ich intensywność. Czasem tak bardzo kochamy drugą osobę, że to aż boli. Ten ból i tą wszechogarniającą miłość czuć w powyższych opowiadaniach. Czytając zrozumiałam, że miłość nie musi być idealna, ważne aby była prawdziwa. 

Język jakim posługuje się Kasia Meres jest prosty, ale zarazem bardzo ładny i subtelny. Czytając sama nabrałam chęci na pisanie pamiętnika, który kiedyś mógłby przeczytać mój mąż:) Nie mam za bardzo wprawy, bo nigdy nie spisywałam swoich myśli i uczuć, choć prowadzenie tego bloga jest jakąś formą wyrażenia siebie. 

Podsumowując oba opowiadania, choć krótkie mają w sobie moc. Dają do myślenia, wyzwalają przypływ pozytywnych uczuć. Są kameralne i zarazem bardzo uczuciowe. Polecam serdecznie. Kasia Meres ukończyła niedawno swoje kolejne dzieło pod tytułem "Wprost do gwiazd". Po więcej informacji na temat nowej powieści Kasi zapraszam tutaj ----> http://swiatkasiencjusza.blogspot.com/2015/03/wprost-do-gwiazd-okadka-opis-ksiazki-i.html
Moja ocena: 7/10

Recenzja bierze udział w wyzwaniu: "Klucznik"

czwartek, 23 kwietnia 2015

HARRY POTTER TAG :)



Witajcie:) Mam kompletny brak weny na pisanie recenzji, ale zapraszam Was na książkowy TAG dotyczący moich najukochańszych na świecie książek:)


PYTANIA OGÓLNE:

1. Ulubiona książkowa część HP?
Zdecydowanie "Harry Potter i więzień Azkabanu".

2. Najgorsza książkowa część HP?
Absolutnie nie ma takiej.



3. Ulubiona filmowa część HP?
"Harry Potter i czara ognia".



4. Najgorsza filmowa część HP?
Hmm, chyba będzie to pierwsza część, czyli "Harry Potter i kamień filozoficzny".


POSTACI:

5. Ulubiony Weasley?
Oczywiście Fred i George.

6. Ulubiona postać żeńska?
Nie mam takiej jednej ulubionej, ale bardzo lubię postać Luny Lovegood, Hermiony Granger i Ginny Weasley:)

7. Ulubiona postać męska?
Neville Longbottom, Artur Weasley no i Harry Potter ma się rozumieć:)

8. Ulubiony czarny charakter?
Narcyza Malfoy, choć ostatecznie miała jakiś przebłysk ludzkich uczuć.

9. Ulubiony profesor?
Remus Lupin. Szkoda, że uczył w Hogwarcie tak krótko. Szczerze, to lubię też Severusa Snape, bez niego nie byłoby tak ciekawie.

WOLAŁBYŚ/WOLAŁABYŚ...

10. A – umyć Snape'owi włosy, czy B – słuchać przechwałek Lockharta przez cały dzień?
Wybieram wysłuchiwanie Lockharta!

11. Wyzwać do walki A – Bellatrix w dobrym humorze, czy B – rozwścieczoną Molly?
Trudny wybór... Stroniłabym od obu, ale ostatecznie wybieram Bellatrix.

12. Przyjechać do Hogwartu A – Hogwart's Expressem, czy B – latającym samochodem?
Wolałabym dostać się do Hogwartu tradycyjnie, czyli pociągiem. I zamówiłabym te wszystkie pyszności z wózka:)

13. A – pocałować Voldemorta, czy B – uraczyć Umbridge kąpielą z bąbelkami?
Już ja bym jej przygotowała kąpiel hihihi:)

14. A – dosiąść Hipogryfa, czy B – przelecieć się Błyskawicą?
Wolałabym dosiąść Błyskawicy, chociaż obie opcje to bardzo zły pomysł, ze względu na mój lęk wysokości.

KSIĄŻKI A FILM:

15. Coś, co nie było pokazane w filmie (scena, osoba), a co powinno się w nim znaleźć?
Nie mam większych zastrzeżeń do filmów o HP. Traktuję je jako dodatek do książki, więc nie zastanawiam się co mogłabym tam zmienić.

16. Gdybyś mógł wybrać jedną część, która zostanie nakręcona ponownie, to która by to była?
Chyba byłaby to część pierwsza, bo jest najmniej widowiskowa.

HOGWART:

17. Jaki byłby twój patronus?
Nie mam pojęcia, może owieczka?

18. Które z trzech insygniów śmierci wybrałbyś?
Czarna różdżka byłaby zbyt niebezpieczna, kamień wskrzeszenia zbyt straszny, pozostaje mi więc peleryna niewidka.

19. Na jakiej pozycji grałbyś w drużynie Quidditcha?
Na żadnej, bo mam okropny lęk wysokości.

20. Do którego domu w Hogwarcie najprawdopodobniej być należał (co podpowiada Ci intuicja)?
Slytherin.

21. Do którego domu przydzieliła Cię Tiara na Pottermore?
Specjalnie się zalogowałam, aby to sprawdzić. Hufflepuff.

22. Który przedmiot najbardziej by Ci się podobał?
Eliksiry kuszą najbardziej, ale chętnie uczestniczyłabym również w zielarstwie.

23. Którego zaklęcia chciałbyś koniecznie się nauczyć?

Petrificus Totalus — zaklęcie, które powoduje zamrożenie i pełne porażenie ciała przeciwnika, sprawiając, że nie ma on możliwości, by wykonać ruch, czy nawet coś powiedzieć. Przydałoby mi się na denerwujące mnie osoby:)


24. Które zwierzątko wziąłbyś ze sobą do Hogwartu?
Najbardziej przydatna byłaby oczywiście sowa, ale niestety się ich boję, więc wzięłabym kota.

25. Z jaką postacią z Hogwartu zaprzyjaźniłbyś się najszybciej?
Myślę, że z Harrym bądź Luną:)

POZOSTAŁE:

26. Jeśli mógłbyś zmienić coś w obojętnie której części, co by to było (wydarzenie, postać itp.)
Niczego bym nie zmieniła:) Wszytko wyszło idealnie.

27. Ulubiony Huncwot?
Nie mam ulubionego.

28. Jeśli mógłbyś wskrzesić jednego bohatera, który by to był?
Wskrzesiłabym Syriusza, aby przekonać się jak poradziliby sobie z Harrym jako rodzina.

29. Insygnia śmierci czy Horkruksy?
Insygnia śmierci.

30. Ulubiony pairing w HP?
Bill i francuska gwiazda - Fleur Delacour oraz Harry i Ginny:)

sobota, 18 kwietnia 2015

"MAMINSYNEK" - Natasza Socha


Autor: Natasza Socha
Tytuł: MAMINSYNEK
Liczba stron: 352
Wydawnictwo: FILIA
Data wydania: 04.03.2015

Każdy z nas wie nie od dziś, że nie ma jak u mamy. Najlepsze jedzenie, miłe wspomnienia z dzieciństwa. Jednak w przypadku panów teoria ta czasem nabiera innego znaczenia. Często słyszy się też, że to jak mężczyzna traktuje swoją matkę świadczy o tym, że tak samo będzie traktował swoją żonę. Pytanie tylko, czy my kobiety chcemy być dla swoich mężów drugimi mamusiami? A co jeśli facet okaże się po prostu maminsynkiem? Ponoć maminsynek to teraz stan umysłu. A czy można z tym walczyć? Na podstawie książki Nataszy Sochy przekonałam się, że chyba NIE. Facet ukształtowany przez mamusię, przez nią karmiony i wypieszczony nigdy nie pozwoli nam być na pierwszym miejscu. Nasze jedzenie, starania i ogólnie każda wykonywana czynność zawsze będzie GORSZA. 


"Gdy Amelia spotkała wreszcie mężczyznę swojego życia zapragnęła jeść go łyżkami. I wtedy okazało się, że łyżkę trzyma już inna kobieta. Jego matka."
Powieść Nataszy Sochy to swoiste studium wniknięcia w psychikę dorosłego mężczyzny utrzymującego niezwykle zacieśnione więzi z matką. Na pozór Leander ma wszystkie cechy o jakich może marzyć współczesna kobieta. Wysoki, przystojny, zadbany, elokwentny, wykształcony, niezależny finansowo. Jest tylko jeden problem. ONA. MATKA. Przyklejona do niego jak rzep do psiego ogona, bądź też cytowana często kula u nogi. Leandrowi jednak wcale to nie przeszkadza. Uwielbia w swojej matce każdy szczegół, każdą cechę jej charakteru, on ją po prostu ubóstwia! Z wzajemnością! Mimo to nasz bohater ma swoje potrzeby i wchodzi w różne związki z kobietami. Kończą się one oczywiście fiaskiem, gdyż wcześniej czy później każda z kobiet zaczyna mieć pretensje do mamusi. A tego Leander nie może tolerować! Pewnego dnia w życiu Leandra pojawia się Amelia. Co z tego wyniknie?

Przyznam szczerze, że wykreowana przez autorkę postać Amelii nie przypadła mi do gustu. Myślałam, że będę jej wiernie kibicować, a jednak moim zdaniem nie była ona do końca fair. Nie jestem matką, ale gdybym była wolałabym mieć synową, która ma własne zdanie i swój honor. A nie lizuskę, która ma w głowie swój chytry plan. Na korzyść Amelii przemawia fakt, że miała godną przeciwniczkę, dlatego też musiała mieć jakiś koncept. 

Sam Leander irytował mnie niemiłosiernie. MAMINSYNEK jakich mało i myślę, że nic więcej na ten temat nie muszę pisać. Pozostawmy więc Leandra i przejdźmy do MATKI. Natasza Socha stworzyła genialny, a zarazem przerażający obraz mamusi, która ma oszałamiający wpływ na życie innych. Teoretycznie jest spokojną, opanowaną kobietą, ale autorka nadała jej postaci wręcz mistyczną aurę. Matka dyskretnie, ale skutecznie realizuje swoje założenia i wychodzi jej to świetnie. Nic dziwnego, że niektóre partnerki bohatera przypisały jego matce wręcz magiczną moc! To zabrzmi wrednie, ale czytając kibicowałam matce z całych sił. Jej poczynania bawiły mnie do łez, a zarazem sprawiały, że czułam do niej swoisty szacunek. SERIO. Brawo Pani Nataszo! Opisała to Pani bezkonkurencyjnie.

W prawdziwym życiu nie życzę nikomu wejścia w tak trudny i skomplikowany układ jak MATKA-ŻONA-SYN. Taka relacja to syzyfowa praca i takich facetów unikajmy jak ognia! Jeśli natomiast chcecie poznać tajniki działania matek maminsynków, to ta książka jest dla was obowiązkowa. Mamy tutaj czarno na białym charakterystykę mamusi podaną na tacy w sposób zabawny, ironiczny, a zarazem dość złowrogi. W tej książce to MATKA jest numerem jeden. Ona gra tutaj pierwsze i jedyne skrzypce. Autorce udało się świetnie uchwycić obraz kobiety, z którą niejedna z nas musi walczyć! 

Książka podzielona jest na dwie części. W pierwszej poznajemy tę historię z perspektywy Leandra, natomiast w drugiej widzimy wszystko oczami Amelii. Język jakich posługuje się autorka jest przyjemny, lekki i prosty. Powieść utrzymana jest w zabawnym tonie, ma jednak drugie, to mniej groteskowe dno. Polecam serdecznie zainteresowanym, w tym także mężczyznom. Jestem ciekawa, czy lektura "Maminsynka" przypadłaby im do gustu!

Moja ocena: 7/10

Recenzja bierze udział w wyzwaniu "Okładkowe Love" .

Książkę otrzymałam w ramach akcji "WSPÓŁPRACUJEMY". Angeliko serdecznie dziękuję!

wtorek, 14 kwietnia 2015

"NA SZCZYCIE" - K.N. Haner

Autor: K.N. Haner
Tytuł: NA SZCZYCIE (tom 1)
Liczba stron: 794 
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 13.04.2015

W pierwszych słowach tego wpisu chciałabym serdecznie podziękować Angelice z Lustra Rzeczywistości, która podarowała mi tę powieść i telepatycznie wyczuła, że właśnie takiej lektury teraz potrzebowałam. Kiedy rozrywałam przesyłkę i zobaczyłam prawie 800 stronicowe tomisko, byłam jednocześnie zadowolona i oszołomiona, że polska autorka, do tego młodziutka (26-letnia, jeśli udało mi się dobrze wyszperać) napisała erotyk. Podziękowałam więc Angelice i stwierdziłam, że przeczytam pewnie dopiero za jakiś czas, bo zaległości, bo dużo innych spraw. Mimo wszystko następnego dnia zaczęłam czytać i przepadłam...


"Na szczycie" to historia dziewczyny, której życie nigdy nie rozpieszczało, i która ciągle musi radzić sobie z przeciwnościami losu. Na szczęście ma wsparcie - Trey jest jej najlepszym przyjacielem od najmłodszych lat. Razem wynajmują mieszkanie i jakoś wiążą koniec z końcem. Trey studiuje i otrzymuje stypendium, natomiast Rebeka pracuje w klubie ze striptizem. Nie jest to praca jej marzeń, ale pozwala na opłacenie czynszu, nocne imprezowanie, a nawet pomaganie wyrodnej matce. Pewnego dnia do klubu go-go zagląda Sedrick Mills, menadżer bardzo znanego zespołu rockowego. Ich spojrzenia krzyżują się, Rebeka zapomina o wykonywanym układzie tanecznym, za co właścicielka lokalu natychmiast wyrzuca ją z pracy. Mogłoby się wydawać, że w tym momencie dziewczyna się załamie, jednak dzięki niezwykłej propozycji tajemniczego gościa dzieje się zupełnie inaczej. Czy teraz życie Rebeki się zmieni? Na pewno! 

Powieść K.N. Haner to prawdziwa jazda bez trzymanki. Emocje gwarantowane już od pierwszych stron. Oburzenie miesza się z ekscytacją i ciekawością. Książka jest naprawdę gruba, więc naturalnie po około 200 stronach zaczęłam się zastanawiać czy CAŁA będzie tylko o seksie? Okazało się, że nie, gdyż autorka miała w zanadrzu mnóstwo pomysłów. Były kłótnie, awantury i seks, ale było również pobicie, porwanie, utrata pamięci, poronienie i liczne pobyty w szpitalach. Być może zdradziłam tu kilka wątków, ale chciałam pokazać, że fabuła jest urozmaicona naprawdę licznymi kwestiami poza oczywiście erotycznymi. 

Główną oś powieści stanowi romans Rebeki i Seda, ale K.N. Haner stworzyła też całą gamę równie ważnych postaci. Poznajemy chłopaków z zespołu Sweet Bad Sinful, okropną matkę głównej bohaterki, rodzinę Seda i wiele innych postaci. Wszystkie bardzo wyraziste i intrygujące. Rebeka choć poraniona psychicznie ma w sobie swoisty pazur, co nie pozwala zamknąć jej w kanonie zahukanej Any z "Pięćdziesięciu twarzy Greya" czy irytującej Kiery z "Bezmyślnej". Jest po prostu Rebeką i ma swoją dumę, która czasem każe jej zachowywać się irracjonalnie. Lubię powieści erotyczne, ale nie mam nawyku ich porównywania. Przy każdej z nich towarzyszą mi inne emocje. 

Uczucie Sedricka i Rebeki rodzi się z zawrotną prędkością i nie ma tam czasu na nudę. Poza przykładowym seksem we dwójkę mamy tam wszelakie inne liczby i pozycje. Nie chcę zdradzać więcej, aby nie psuć innym lektury. Na pewno autorka wyszła ze schematu 1+1 i pokusiła się o coś więcej. Niektóre sytuacje pomiędzy bohaterami wydawały mi się absolutnie absurdalne, ale czy zauroczenie i miłość, szczególnie ta pierwsza to logiczne uczucia? 

Czego oczekuję od literatury erotycznej? Przede wszystkim ma mnie bawić, sprawiać bym odpoczęła i przyjemnie spędziła czas. Ma "czytać się sama", czyli być wciągająca i emocjonująca. Jestem wtedy w stanie przymknąć oko na niedoskonałości stylistyczne lub niedorzeczne sytuacje. "Na szczycie" spełniło więc moje oczekiwania, trafiło do ulubionych pozycji i od razu zostało oddane przyjaciółce (dlatego nie ma autorskiego zdjęcia). 

Początkowo "Na szczycie" miało być tylko opowiadaniem. Cieszę się, że jednak wyszła z tego powieść. Na dzień dzisiejszy jestem fanką Seda. Czekam niecierpliwie na kolejny tom i wiem, że kiedy go dostanę rzucę wszystko inne i oddam się czytaniu. Nawet gdyby miało być tam 1000 stron (jest to wręcz pożądane). Polecam fankom literatury erotycznej, które chciałyby poznać pikantną historię napisaną przez naszą rodzimą autorkę. Serdecznie polecam!

Na koniec chciałabym jeszcze wspomnieć, że K.N. Haner prowadzi blog, na którym możecie zapoznać się z opowiadaniem erotycznym pod tytułem "Efekt Ericka". Ja oczywiście mam je w planach. Pozdrawiam:)

Moja ocena: 7/10

Recenzja bierze udział w wyzwaniach: "Klucznik", "Czytam opasłe tomiska" oraz "Historia z trupem".

sobota, 11 kwietnia 2015

CHAN AL-CHALILI - Nadżib Mahfuz

Autor:  Nadżib Mahfuz
Tytuł: CHAN AL-CHALILI
Liczba stron: 274
Wydawnictwo: Smak Słowa
Seria: Kontynenty
PREMIERA: 13.04.2015

"Chan al-Chalili" to powieść należąca do serii "Kontynenty". Seria ta ma na celu zapoznanie czytelników z inną kulturą oraz przedstawia twórców nieodkrytych jeszcze przez polskich odbiorców.

Akcja powieści rozgrywa się podczas drugiej wojny światowej w starej dzielnicy Kairu zwanej Chan al-Chalili, do której przeprowadza się rodzina głównego bohatera, czterdziestoletniego egipskiego intelektualisty Ahmada Akifa. Egipcjanie uważają, że skoro Chan al-Chalili jest świętą dzielnicą, Niemcy nie odważą się jej bombardować. Rzeczywiście – bomb spada tam mniej. Co jednak istotne, przeprowadzka jest dla rodziny niemal jak podróż za granicę. Wszystkie te zaułki są bowiem zamkniętymi rewirami, pilnie chroniącymi swoją odrębność. Ahmad powoli wnika w dzielnicę i odkrywa skrywane przez nią tajemnice. Poznaje nowych przyjaciół i miłość swojego życia, piękną Nawal. Los w końcu zaczyna mu sprzyjać. Niestety wszystkie pieczołowicie ułożone marzenia i plany Ahmeda rujnuje przyjazd ukochanego młodszego brata Ruszdiego. 

"Życie to tragedia, świat to nudny teatr. Dziwne tylko, ze aktorzy to pajace. Dziwne też, że ten teatr, smutny sam w sobie, chcemy traktować poważnie, co daje efekt komiczny." - s.157

Główny bohater powieści zastanawia się często nad sensem życia i swojego jestestwa. Jest człowiekiem o dwóch twarzach. Jego wewnętrzne "ja" ciągle roztkliwia się nad swoim jakże ciężkim losem, przymusem zadbania o wykształcenie brata i byt finansowy całej rodziny. Przed ludźmi Ahmad zakłada maskę, mówi tylko to co trzeba i co wypada. Natomiast w środku gotuje się ze złości i nienawiści do ludzi i świata. Walczy z tym, ale jest to bardzo ciężka i nierówna walka. Z ludźmi, z kulturą, rodziną, losem i z samym sobą. 

Kair jest sercem Egiptu od ponad tysiąca lat. Możemy tu zobaczyć przekrój społeczeństwa egipskiego. To tutaj świat starożytny cały czas splata się z nowoczesnością. Z powyższym dylematem zmaga się również nasz główny bohater. Ahmad nieustannie miota się między przywiązaniem do tradycji, a innowacją. Z jednej strony bardzo pragnie zmiany w swoim życiu, jednak zakorzeniona w jego sercu kultura skutecznie mu to utrudnia. Za to jego młodszy brat nie ma takich dylematów. Łączenie nowego ze starym jest dla niego dziecinnie proste. Książka pierwszy raz wydana była w oryginale w 1946 roku, aczkolwiek czytając czułam, że od tego czasu niewiele się w Egipcie zmieniło. Ludzie wciąż bardzo dbają i szanują swoje tradycje. W powyższym kraju byłam dwa razy i z całą śmiałością mogę stwierdzić, że ludzie nadal zachowują się tak jak opisuje to Mahfuz. To samo tyczy się zapachu tego kraju, bo on naprawdę pachnie. Duchotą, perfumami, świeżymi owocami. Jest kolorowy, malowniczy i jakże inny od miejsc, które znamy my Europejczycy.

Jeżeli macie ochotę na powieść społeczno-obyczajową w troszkę innym, egzotycznym klimacie, sięgnijcie po "Chan al-Chalili". Polecam.

Recenzja bierze udział w wyzwaniach: "Stare, dobre czasy" oraz "Historia z trupem"



Nadżib Mahfuz (ur. 11 grudnia 1911) jest autorem 33 powieści, 13 opowiadań, 30 scenariuszy filmowych, kilku dramatów, a także licznych artykułów prasowych. W nowelach z lat 60-tych krytykował rządy prezydenta Gamala al Nasera, w 1979 poparł układ pokojowy z Izraelem. W 1994 przeżył zamach na swoje życie, dokonany przez islamskiego fanatyka. Mafhuz jest jedynym piszącym po arabsku laureatem literackiej Nagrody Nobla. Otrzymał ją w 1988 roku. Miał wtedy 77 lat. Zmarł w 2006 roku, dożywając sędziwego wieku 94 lat.

wtorek, 7 kwietnia 2015

STOSIK KWIETNIOWY:)


Zapraszam serdecznie na wiosenne nowości w mojej biblioteczce. Czas pochwalić się nowościami, jak również brać się w końcu za robotę, czyli czytanie i recenzowanie, bo ostatnio jakoś z tym kiepsko. A u Was?

OD GÓRY:


1. "Moja siostra mieszka na kominku" trafiła do mnie z wymiany na L.C.
2. "Barwy miłości" otrzymałam w prezencie od Lustra Rzeczywistości:*
3. "Monument 14. Odcięci od świata" wygrałam u Joasi:)
4. "Serce w płomieniach", czyli 4 tom Kronik Krwi upolowałam na stronie Naszej Księgarni za 15 złotych :)
5. "Wzgórze dzikich kwiatów" również zdobyłam w Naszej Księgarni za 10 złotych. Z tej książki cieszę się najbardziej, bo to grubaśne tomiszcze z piękną okładką i w świetnej cenie. Ponoć to egzemplarz uszkodzony, ale nie widać:)
6. "AFTER. Płomień pod moją skórą" to prezent imieninowy od męża.
7. "Zbuntowani", czyli 4 tom Nocnej Szkoły to również prezent na Dzień Kobiet od męża. Już ją przeczytałam, bo to świetna seria.
8. "Słodko-gorzkie życie" - to mój własny prezent ode mnie dla mnie, Biedronka, cena 24,99.

Stosik recenzencki niewielki, gdyż i tak mam mnóstwo zaległości :) Maminsynka już zaczęłam, bo to bardzo intrygujący tytuł.


Pozdrawiam :)

sobota, 4 kwietnia 2015

Wspaniałej Wielkanocy :)










Moi Kochani! Chciałabym złożyć Wam wszystkim i każdemu z osobna najserdeczniejsze życzenia Wielkanocne. Dużo radości, uśmiechu, pogody ducha, czasu z najbliższymi oraz chwilki oddechu tylko dla siebie. Wszystkiego dobrego:)